Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 70's. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 70's. Pokaż wszystkie posty

500 POST: 1972-1975 Audi 80 B1 GL

Właśnie naszemu blogowi stuknął pięćsetny wpis. Jak na trzy lata działania, całkiem całkiem. Nie da się nie zauważyć, że jego struktura ulega cichym zmianom. Kiedyś wpisy pojawiały się codziennie, teraz średnio co tydzień. Wcześniej zero miksów, dziś w większości. Jeszcze niedawno nasza działalność ograniczała się do  Warszawy i okolic, obecnie jeździmy w różne rejony i przywozimy klimatyczne pamiątki. Czy aby nie można go już nazywać fotoblogiem motoryzacyjno-podróżniczym? Powoli, powoli, jak pojedziemy jeszcze dalej... :)
W jubileuszowy wpis łapcie coś pojedynczego, ale zacnego. Pierwsza 80-tka w czterech drzwiach, znacznie rzadsza od dwudrzwiowego odpowiednika.
Śląskie tablice zastąpią świeże WOTy? Mamy cichą nadzieję!
Oznaczenie GL sugeruje gaźnikowy motor 1.5 o mocy 85 KM.
Po OTW kręciła się dwudrzwiówka. Jako daily. Nie do zajechania, to i czemu nie?

Dziękujemy za wspólne 500 motoryzacyjnych odkryć. Dzięki Waszej aktywności mamy po co (i do kogo) pisać. Może rzadziej, ale nie mniej treściwie :)

Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

1974-1982 Maserati Merak

Skośnie parkując, dzisiejszy Mototarg na Służewcu zaszczycił Zaiste Zaniski Wóz. Ewidentnie włoskiej roboty. Lamborghini? Ferrari? ...
... Maserati? Si, signore. Włoszczyznę od razu się pozna, lecz marka bywa czasami trudniejsza.
Oglądacie dzisiaj Meraka, uboższą i łagodniejszą (gdzie to widać?) wersję Maserati Bora. Tak tak, coś w deseń kryzysowych Polonezów. Może to nie było dobre porównanie... Po prostu nawet nabywca Maserati może myśleć rozsądkiem. Niemniej ma słabszy silnik rozwijający niegłupie 192 konie i w porównaniu do tego lepsiejszego, nie można pooglądać sobie motoru zza szyby. Z zewnątrz ani trochę nie widać pokrewieństwa z Citroenem SM, od którego przejął przecież zespół napędowy i kokpit. Porównajcie sobie te dwa auta. Nawet tak porywisty Francuz musi być miękkim kolosem, a temperamentny Włoch kleić się do asfaltu. Wszystko się zgadza, nawet gdy rozchodzi się o auta sportowe.
Wyprodukowano 1800 sztuk. I podpis: "Merak był stosunkowo popularnym samochodem". Szczerze to lichy uśmieszek zlał moją twarz, ale faktycznie to sporo jak na Maserati. Ale zachodniego brata jednak wytłukli 7 razy więcej... Nie szkodzi.
Ciekawostką jest fakt, że przybujał się nim Patryk Mikiciuk. Tym razem pooglądać dwa kółka.

Miejsce: Warszawa Służewiec
Zdjęcia: Michał Bakuła

1976 Polski Fiat 126p ST

Na wielkanocny wieczór przygotowałem jajeczko. Rdzawe, nawet absolutnie nie przypominające kurzego wyrobu. Aczkolwiek ktoś mógł nim kiedyś jeździć jak na jajku...
Przez krótki czas.
Podejrzewam, że czegoś takiego oczekiwaliście ostatnimi czasy. A kiedy uszczęśliwiać naród jak nie w Wielkanoc?
Najpierw kilka suchych faktów odnoście dzisiejszego bohatera. Fiat 126p, jak każdy widzi. Aczkolwiek wyjątkowy. Pochodzi z pierwszej serii produkcyjnej wyróżniającej się przede wszystkim tylną klapą Bambino (z dodatkowymi kratkami) i mniej widocznymi szczegółami jak uszczelki z klinem, licznik Kapliczka do 130 km/h, felgi Cytrynki stosowane już w ostatnich Fiatach 500 oraz chromowane obwódki reflektorów. Te Maluchy składane były po części z włoskich części (dobór słów na 126!), a ich produkcja zakończyła się z rokiem 1977 wraz z wniesieniem pierwszych poważniejszych modernizacji. Auto utraciło wtedy cenną dziś klapę i wspomniane smaczki na rzecz tańszych w produkcji, przeważnie gumowych i plastikowych. Zresztą normalna sprawa - pierwsze lata od premiery auto ma kusić, a gdy znajdzie grono klienteli można go upraszczać do woli. Przecież i tak kupią, bo mają wyjście?
Ba. To był nawet trend, obecnie wprawiający w konsternację.
O jego żywocie nie napisze się książki, podejrzewam że nawet eseju. Domyślacie się dlaczego?
Bo mimo siły wieku, Fiacik ma iście ubogi w doświadczenia życiorys. No bo nad czym rozmyślać, jak pierwsze 20 lat gnijesz pod blokiem wśród osiedlowej cebuli, a następne 20 wśród wykwintnych willi statecznych garniturków? On się w życiu nie najeździł, to mogę zagwarantować, a jego postój wśród ursynowskich bloków jest udokumentowany zdjęciami z przełomu tysiącleci. W tym miejscu nieprzerwanie się wtapia od conajmniej 15 lat. Minimum!
Ale czy konieczne jest usilne przekonywanie że mam rację?
Podręcznikowy przykład reakcji plastiku na promienie słoneczne. Wydawnictwa już wydzwaniają o wykupienie praw autorskich.
Wybite okienko pozwala dokładniej przyjrzeć się beżowemu wnętrzu i charakterystycznej dla pierwszych 126p kierownicy (akurat ona i siedzenia spowite są pokrowcami). Mimo usilnych chęci, unieruchomione drzwi nie pozwoliły dostać się do środka w tradycyjny sposób.
Przód trzyma się na szpachlach, albowiem x lat temu wóz miał dzwona. Stąd rozkład przedniej części przebiega trymigowym tempem.
Śpiewamy dziś radosne "Alleluja". Jemu nie zanosi się na zmartwychwstanie, choćby świat stanął na głowie, Słońce zaćmiło, a ziemia zatrzęsła. Pomoże jedynie ponowne wyprodukowanie w FSMie...
Impasybul.


Miejsce: Warszawa Ursynów
Zdjęcia: Michał Bakuła

1976 Polski Fiat 125p

Ja na chwilę, nie rozsiadajcie się. Na Piątek-Weekendu-Początek miałem Wam serwnąć coś większego formatu, ale sprawy uczelniane uległy wydłużeniu. Postaram się w weekend, ale nie obiecuję. Zbyt gorący okres dla studenta :)
Na chwilowe zasycenie szczypta polskości. Prosz, Duży Fiat z 1976 roku na tablicach z 1977. Bydgoskich! Ależ go wywiało.
Oprócz unikatowych numerów (na palcach jednej ręki policzyć obecnie zachowane BYA), żółte akcenty plus wyraziste "oczy" podkręcają jego indywidualizm.
Oczywiście byłoby dziwne sfotografowanie go w Bydgoszczy, bo teraz wszystko kumuluje się w Warszawie. Ale podróży pewnie nie odbył z pierwszym właścicielem..


Miejsce: Warszawa Żoliborz
Zdjęcia: Michał Bakuła

Z Archiwum: Romet 50 T-1

A teraz coś z archiwum. Specjalnie dla fanów dwóch kółek z silnikiem spalinowym. Dawno temu, bo w kwietniu 2013 roku, natrafiłem w Józefowie pod Otwockiem na takiego oto jednoślada polskiej, rodzimej produkcji, bo pojazd ten powstał w Bydgoszczy. Romet ten jest rodem z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Dokładnej daty nie jestem w stanie podać, bo jestem raczej laikiem jeśli chodzi o motorowery, zatem wybaczcie jeśli się pomyliłem :) Wizualnie pojazd przedstawia się jako dość często używany środek lokomocji, jednak jest w nie najgorszym stanie.

Siedzenie wygląda na niepopękane.

Stan licznika.

Guma nie jest sparciała. Trochę nalotu przy połączeniach jest, ale wydaje się on łatwy do usunięcia.

Silnik Predom Dezamet 49,8 cm³ pojemności, co widać na wytłoczeniach.

Zbliżenie na detal.

Oryginalna tylna lampa z odblaskiem "Made in Poland". Tablice białe, aż szkoda, że nie zarejestrowany na żółtych.


Miejsce: Józefów, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Mizerna cicha, Fiacina licha...

Ale tekst tej pięknej kolędy pasuje do dzisiejszego bohatera...
Witam Was serdecznie. Co prawda na Święta obiecywałem co innego na blogu, ale nadmiar obowiązków skutecznie mi zabrał czas, by rzetelnie i dobrze stworzyć rzeczony wpis. Stąd Świąteczny Miks Bielański będzie musiał zamienić się na "Poświąteczny", ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Przygotowałem sobie wyjście awaryjne, mam nadzieję że równie mocne. Będzie takim wprowadzeniem we wspomniany Miks, bowiem samochód również stamtąd pochodzi.
Osiedle Piaski na Bielanach to cała zgraja mieszkalnych drapaczy chmur (no, prawie), od dołu obsypana połaciami parkingów strzeżonych i niekoniecznie. Wśród nich wyróżnia się jeden. Całkowicie pusty, przetrzebiony, wyczyszczony ze wszystkiego.
Została jedynie powłoka liści i klimatyczna budka ciecia.
Ale czy na pewno zniknęło WSZYSTKO? Coś niebieskiego w dali jaśnieje.
Podchodząc poznajemy charakterystyczną sylwetkę Fiata 127, do oporu przypominającego powiększonego 126.
Niestety, ulega postępującej biodegradacji, a niby ochronna folia zdaje się ją tylko przyspieszać.
Jest to egzemplarz pierwszoseryjny wytwarzany w latach 1971-1977.
Zastanawiające jest, dlaczego mimo opróżnienia parkingu on jednak pozostał. Najbardziej prawdopodobną hipotezą jest śmierć właściciela i teraz władze mają problem, co zrobić z samochodem. Ale absolutnie nikomu tego nie życzę, oby to była inna sprawa.
Tak spogląda na otaczający świat... jakby wołał pomoc. Zdobiąca szata coraz bardziej go obnaża, narażając na zimowe nieprzyjemności. Te Święta spędzi sam, nie wśród kumpli z podwórka. Wszystko mu zabrano, a samego porzucono. Przypomina tułacza, dla którego każdy z nas dzisiaj przygotowuje specjalne miejsce przy wigilijnym stole...
Oby w przyszłości dostał gwiazdkę z nieba i los mu się uśmiechnął.

Na koniec ja w imieniu całego zespołu Pobliskiej Ulicy chcę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Oby te Święta wprawiły Was w piękną, rodzinną atmosferę pełną zadumy i miłości, a zapach choinki i wigilijnych potraw niech roznosi się po całym domu. Przy wspólnym świętowaniu odpocznijcie od problemów i codziennych obowiązków, a także postarajcie się ograniczyć wirtualny świat na rzecz spędzenia czasu z rodziną. To bardzo ważne, a zwykle nie potrafimy tego docenić.
A już mniej oficjalnie to niezwykłych połowów na ulicach, skwerach bądź podwórkach, realizowania się w motoryzacyjnej blogosferze, no i samych sukcesów na obu znanych drogach.
Tego życzyłem ja wraz z całą Załogą. A teraz zmykam posprzątać chatę i lepić pierogi ;)
Wesołych!

Miejsce: Warszawa Bielany
Zdjęcia: Michał Bakuła

Z Archiwum: Złombolowska Nysa

"Złomboli Ci u nas dostatek, ale i te przyjmiemy jako wróżbę zwycięstwa..." Tak. W ostatnich latach bardzo dużo się pokazało "złomboli" na ulicach, co mnie osobiście cieszy. Przebywając głównie w Warszawie i Otwocku siłą rzeczy tu spotykam najwięcej egzemplarzy. A Ursynów aż od nich kipi. Zatem mamy kolejnego - niebiesko-niebieską Nyskę, która, sądząc po naklejkach, vlepkach, napisach na lakierze, kocha przebywać w Grecji.

Ateny, Akropol... Warszawa, Ursynów... Nysa, Złombol...



Kokpit. O! Taki wiatraczek kiedyś sobie z bratem sprawimy do Felicji.


Miejsce: Warszawa Ursynów
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

1947-1981 Citroen H + MiniBonus

Cisnę bekę z tego cudaka. WIEM, nie powinienem, on miał wozić ostrygi i ślimaki do fłąsushih restałrasią i naturallement te skorupiaki dostarczał, gdy klient ostentacyjnie obrażoną miną okazywał swoje niezadowolenie. Ale ludu... Cytryn i Gumiak mogliby otworzyć fabrykę aut! Tu bzik migomatem, poprawić miksometrem, światełka od traktorów Staszka Zaręby (zbieżność nazwisk przypadkowa)  i voila!
Heh. Wiecie, że tak obdarzono to Belmondo francuską miłością, że wyszło ich prawie pół miliona sztuk? Przez 34 lata!
Tak patrzę na front... Widzę widzę, nosorożca widzę. Nieprawdopodobne, że to wytwór producenta bogini DS.
Ciekawi mnie, ile kosztował jako nowy.
Tuż obok drugi członek kampanii reklamowej nowo otwartej restauracji szybkiej obsługi, prężnie wchodzącej na polski (otwocki?) rynek.
Mmm, woziłbym towar. Gdzie sobie kto zażyczy.
Ileż kiedyś dostałem modeli-zabawek Miniaków, i każdy miał właśnie bielutki dach ;)
Tak się u nas przyciąga klientów! Gdy jest dobry PiaR, nawet ślimaki w menu nie przeszkodzą :) (Nie żeby w Jeff'ie były!)

Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła