Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Z właścicielem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Z właścicielem. Pokaż wszystkie posty

1980 Polski Fiat 126p ST

Historia spotkania przeze mnie tego Malucha jest nieco nietypowa, dlatego cofnijmy się rok wstecz...
Moi dwaj kompanie z Mińska Mazowieckiego podczas przejażdżki rowerowej dostrzegają na jednej z działeczek żółtego Malucha z chromowanymi zderzakami. Czem prędzej zrobili zdjęcia, nawiązali wymianę zdań z właścicielem, po czym pośpiesznie udali się do najbliższego miejsca z dostępną siecią elektryczną, by natychmiast wysłać mi prostokątne dowody na poparcie widoku przed chwilą widzianego. Oczy wytrzeszczywszy, oddech wypuściwszy, ręce na głowę założywszy dostrzegłem śliczne, plastikowe, czarne otwockie tablice WSA, czyli samiutki początek wydawania! Mało tego, nie miałem go w swoich zbiorach, a wydawać się mogło że miasto obleciałem na stodwa. Ha, właśnie. Oprócz przyblokowych garaży...
Kilka dni temu kumpel pracujący przy jednym z takowych kompleksów garażowych dał mi cynk, że widział wypchniętego żółtego Malucha i właściciela czytającego obok niego gazetkę. Ze swojej uprzejmości, jak i obywatelskiego obowiązku, zrobił wybitnie szpiegowskie zdjęcie. Poznałem delikwenta - TO TEN! Po roku niepewności w końcu dowiedziałem się, gdzie go znaleźć. I dzisiaj, dzięki uprzejmości tamtegoż przyjaciela-informatora imieniem Mateusz, po upewnieniu się że faktycznie Pan wyprowadził Fiata przed garaż, wybrałem się na pogawędkę :)
To co zobaczyłem, długo nie zapomnę. Blask bił z jego 34-letnich blach, a wyprowadzone przed garażyk rowery przeniosły mnie w czasie. Pan Właściciel siedział sobie na stołeczku, czytając instrukcję użytkowania podkaszarki spod Pomarańczowej Marki. Bardzo chętnie wdał się w rozmowę na temat swojego samochodu, opowiadając że faktycznie jeździ co jakiś czas na działeczkę pod Mińsk, a do bardziej lokalnego transportu używa pojazdu napędzanego własnymi mięśniami, stąd całkowity przebieg Malucha wynosi zaledwie 27 tysięcy kilometrów. I to pięknie widać na karoserii nie mającej ani jednej wgniotki czy ingerencji współczesnych sprzętów lakierujących. Po prostu - ten 126p jest ORYGINALNY, całkowicie. Pan nawet nie posiada zbyt wielu części do niego, bowiem jeszcze nigdy nie było mu nic potrzebne, a Maluch nie zamierza się jeszcze o nie prosić. Podczas konwersacji jedynie zapytał mnie, czy mam jakieś chlapacze, najlepiej lewy tylny (wysokie krawężniki robią swoje, przez co się podarł). Tak się złożyło, że posiadałem ok. 10 sztuk i podarowałem mu dwa najładniejsze, jeszcze nigdy nie zakładane. Ucieszony Pan chciał mi wcisnąć pieniądze, lecz spotykając się z moją odmową ruszył do garażu, przeszukując szuflady i pudła chcąc znaleźć coś w ramach podziękowania. Chwilę potem wyciągnął książkę w zielonej chroniącej okładce, którą okazała się być Naprawa samochodów Polski Fiat 126p i widząc mój entuzjazm (dokładnie takiej mi brakuje w kolekcji), bez zastanowienia mi ją podarował. Tym oto sposobem każdy był zadowolony :)
Zapytałem o możliwość zrobienia zdjęcia, jednakże nie chciałem robić wielkiej sesji i cyknąłem trzy, moim zdaniem wystarczające fotki. Stanu samochodu nigdy całkowicie nie oddadzą, trzeba to zobaczyć osobiście.
I tak upłynęło czwartkowe popołudnie. Na długiej rozmowie oraz nietypowej transakcji. Dziękuję Panu Imienia Niewiadomego (jakoś tak wyszło) za pokazanie Fiacika, przy którym wszystkie odmalowane i przepolerowane sztuki chowają się po kątach. W nim wszystko jest fabryczne, bez niczyjej ingerencji. To się bardzo ceni, a przy dzisiejszych realiach jest prawie niespotykane.
Wyrazy wdzięczności również kieruję do Mateusza, który podzielił się ze mną tym co widział i pomógł zaaranżować spotkanie. Bez niego do tej pory bym był w ciemnym czymś, jeśli chodzi odnalezienie widzianego w sąsiednim powiecie Malucha :)
Oprócz niezwykłego przeżycia, mam kolejnego otwockiego klasyka do odnotowania. Od tej pory częściej będę zachodził na garaże :)

Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła

Nie karmić krokodyli!

Saaby... Wszędzie Saaby!

Jest takie pewne zielone miejsce na kresach naszej stolicy, na skraju zielonych wawerskich lasów, gdzie, jak w żadnym innym miejscu Warszawy, możemy natknąć się na piękne okazy skandynawskiej myśli technicznej. Stado krokodyli, mimo, że daleko od wody, to nie narzeka. Bo i nie ma za bardzo na co. Każdy osobnik ma z kim pogadać, nie marudzą, nie nudzą się...


Jest ktoś, kto bez nich wyobraża sobie życia. Codziennie je pielęgnuje, czyści, dba, karmi, głaszcze i pociesza w potrzebie, tak że wieść o tym miejscu niesie się donośnym echem wśród innych krokodyli.

I nie tylko pośród krokodyli, bo i też ich kuzynów, krewnych... 
Dziewięćsetki, dziewięćtysiaki...dziewięć-trójki... Wszystkie tu są.

Wawerski warsztat Saabów jest prowadzony przez osobę, kochającą auta spod szyldu tej marki. Podczas spaceru byłem dość zaskoczony, że na tym willowym osiedlu, znalazłem nie tylko ciszę i spokój, ale też mogłem poobcować z tymi pięknymi cackami. Miejsce mu swój klimat.

Tylne lampy zapalone, drzwi otwarte, właściciel za kierownicą. Zaraz opadnie dach...


I voila!
Mechanizm rozkładania w tym Saabie 900 działa bez zarzutu. Idealnie. 
Właściciel był też tak miły, że wdał się ze mną w drobną rozmowę
Pozdrawiam z tego miejsca i dziękuję. :)


 Już z otwartym dachem. Tylko szyby zostały.




Zaglądamy do wnętrza pojazdu.

Clarion CRN 27. Radio z odtwarzaczem kaset? Lubimy to. Oj tak.


Podziwiamy kolejne Saaby.

Szyby - rocznik 1988.

Zajrzyjmy pod maskę.


I kolejna sztuka.

9000 Turbo 16 DOHC. Jest dobrze.

A ten tu jeszcze czeka w kolejce do fryzjera.

Znowu rozkładany dach, bo już trzeci.


Zostawiamy Szwedów i szukamy kolejnych klasyków w pobliżu. 
Ale to jak zwykle w kolejnych postach.

Jeszcze raz pragnę podziękować właścicielowi warsztatu za możliwość sfotografowania Saabów.

Miejsce: Warszawa Wawer
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Z Archiwum pod sosnami: Zryw Otwock i gaśniczy Mercedes (1969)

Tak a propo jeszcze Pensjonatu Gurewicza i klimatów otwockich. to przeszukując ponownie zdjęcia w domowym archiwum z maja '13 r. z 2. Festiwalu Świdermajer natknąłem się na ciekawe, "klasyczne" ujęcia.

W czasie finału festiwalu pod Willą Gurewiczanką swoje maszyny prezentowali członkowie klubu motocyklowego "Zryw Otwock", a także swój wóz gaśniczy pokazywała Ochotnicza Straż z Otwocka-Jabłonny, o którym poniżej. Najpierw o motocyklach.

Nie znam się na jednośladach (tu przydałby się ktoś bardziej doświadczony i obeznany w ich modelach), ale z pewnością mogę powiedzieć, że czuć od nich klasyczną atmosferę z dawnych epok. Zabytki jak się patrzy. Pięknie utrzymane, potraktowane z sercem, zaangażowaniem i werwą do tego typu spraw.

Ekipa ze "Zrywu" na jednym z dziedzińców Pensjonatu.

 Z takim ekwipunkiem, to chyba musi być jakiś model z lat drugiej wojny.


Spojrzenie na naszywki - i wszystko jasne! ;) 
Aha i tak - jeden z motocykli to Honda. Ale jaki model, nie powiem, bo nie wiem.

No i Yamaha.

Suzuki Intruder?

Jeszcze spojrzenia w stronę obiektywu...

...I oddalenie na całość.

A teraz coś o wspomnianym pojeździe strażackim. To Mercedes. Najstarszy działający wóz gaśniczy straży w regionie, bo z roku 1969. Kadry również z 2. Festiwalu.

Wyposażenie profesjonalne.

Do Merca chętnie zaglądały dzieci. No bo któż by nie chciał raz chociaż poczuć się jak strażak. 

Ja też zajrzałem.


Bądź co bądź,
klasyki na tle zabytkowej, drewnianej architektury i otwockich sosen prezentują się niezwykle okazale. 

Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec