Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Góry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Góry. Pokaż wszystkie posty

Pienińskie klasyki: 1978–1984 Audi 80 B2 Sedan

"Osiemdziesiątka" drugiej generacji złapana podczas pobytu w Szczawnicy w lipcu ubiegłego, bo 2013 roku. Mamy nadzieję, że i ten rok - 2014 - okaże się dla nas obfity w klasyki, co najmniej tak jak poprzedni.


Ktoś rozpoznaje białe auto na drugim planie, co to za model? Jakiś Pontiac?

Miejsce: Szczawnica, Województwo Małopolskie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Pocztówka z Jeleniej Góry

Tydzień temu odwiedziłem, moim zdaniem, jedno z najbardziej klimatycznych miejsc na Dolnym Śląsku, jak nie na przestrzeni całego kraju. Tutaj wszystkie kamienice zieją urokiem i architekturą dawnych lat i żadna zapewne remontu nie ma nawet w planach. Sam zatrzymałem się w willi zbudowanej w stylu, jak to  luźno określiliśmy, "wiktoriańskim", gdyż pokoje były ze 2 razy wyższe niż w współczesnym domu, to samo tyczy się drzwi ważących prawie tyle co zamkowe wrota. Oprócz tego do dyspozycji była drewniana weranda, na której z racji zimnej pogody sobie nie posiedziałem, aczkolwiek w lato bardzo przyjemnie by się tam siedziało na bujanym fotelu, z ciekawą książką na kolanach. Ale co zrobić, końcówka września, czyli bardzo zimne noce, jak to jesienią :)
Ale zaraz, nie wiecie jeszcze, o jakie miasto mi chodzi. Mianowicie o Jelenią Górę, położoną ok. 20 kilometrów od czeskiej granicy. Pojechałem tam w celu odwiedzenia mojego serdecznego przyjaciela Marka, którego znam już od dwóch lat, lecz jedynie za pośrednictwem Gadu-Gadu. Okazało się, że równie dobrze (a nawet lepiej!) nam się rozmawia na żywo, niż pisze. Obaj podzielamy pasję do polskich samochodów, z tym że on specjalizuje się w wyrobach FSO (szczególnie Polonez), a ja w Maluchach. Wspólne zainteresowania są bardzo ważne w zawieraniu przyjaźni i wcale nie przeszkadza w tym dzieląca nas odległość raptem 500 kilometrów :)
Lecz wizyta w Jeleniej Górze odbyła się z jeszcze jednego powodu - co roku, pod koniec września, organizowany jest tam największy w Polsce Jarmark Staroci, który jest znany w całej Europie (o czym świadczy różne pochodzenie sprzedających tam handlarzy). Marek już rok temu mnie zapraszał na to wydarzenie, jednak dopiero teraz udało się wcielić plan w życie. Absolutnie nie żałuję przebytych ponad 1000 kilometrów w dwie strony, gdyż na Jarmarku można było kupić dosłownie wszystko - od pocztówek, książek, modelików aż po stare lampy, zegary, części motocyklowe, a nawet kolekcje kart kredytowych i znaczków. Oczywiście nie wyszedłem o pustych rękach i sprawiłem sobie dwie książki o Maluchu (w tym jedna unikatowa - katalog części zamiennych z 1974 roku za... 10 zł), kilka pocztówek z epoki, współczesną pocztówkę kupioną w zabytkowym tramwaju stojącym na rynku, poduszkę z napisem "Maluch, ale wariat" oraz kultową grę "Mafia" za całe 5 zł. Oprócz niskich cen, Jarmak ma jeszcze jedną zaletę w postaci bardzo życzliwych sprzedawców, skorych do targowania i nie emanujących chamstwem, które możemy spotkać na warszawskich targowiskach. Dlatego też robienie tam zakupów było czystą przyjemnością dla mnie, i mojego portfela :)
Huhu, ale się rozgadałem. A przecież nie piszę tego posta tylko po to, żeby Wam ukazać walory Jeleniej Góry od strony przyrodniczej czy społecznej. Mimo, iż gościłem tam tylko w sobotę, zdążyłem złapać kilka motoryzacyjnych aspektów, głównie dzięki wskazówkom Marka. A więc lecim z nimi odpowiednio do pory dnia:
Z samego rana przy dworcu autobusowym przywitał nas niby zwykły Polonez. Właśnie, niby. O jego niezwykłości uświadamia nas naklejka z tyłu mówiąca że pod maską drzemie silnik 2.0 GLE. O Poldofordach (Polonezach wyposażonych w dwulitrowy silnik Forda Sierry) już wcześniej coś słyszałem, ale podobnież te motory montowali w tzw. Przejściówkach, czyli w rocznikach od 1989 do 1991. Mój drugi Friend Grzegorz, specjalista ds. Polonezów z tych wcześniejszych lat wyjaśnił mi, że istniała krótka seria Wąskich Caro z tymi silnikami. I dlatego co do egzemplarza jeleniogórskiego są pewne wątpliwości, bo pochodzi z nowszych wypustów Caro, czyli te z szerszym rozstawem tylnych kół. A takie już nie były Poldofordami. O co więc tu chodzi? Marek ma do niego niedaleko, więc postara się czegoś więcej dowiedzieć :)
Dochodzimy już do dworca. Jelenia Góra jest jednym z bardzo niewielu polskich miast, w którym MPK nadal eksploatuje dużą ilość autobusów marki Jelcz. Oczywiście, przeważnie są to ich nowe wyroby jak Salusy czy Mastero, ale znane i doświadczone M11-stki również czasami podjeżdżają na przystanki. A kiedy ja ostatnio jechałem takim Jelczem?... Chyba w podstawówce, bo odkąd pamiętam po Otwocku jeżdżą Miniaki-Mercedesy :)
Wchodzimy już na uliczki wokół Rynku, gdzie handlarze już się porozstawiali, gotowi do zażartych targów z ludźmi głodnymi ciekawych antyków w swoich domach. Na jednej z nich przywitał nas Maluszek przerobiony na reklamę, którego ochrzciliśmy "Wannowozem" :D
Trochę połaziliśmy i natknęliśmy się na wieżę udostępnioną dla turystów ZA DARMO. I jak tu nie skorzystać, więc postanowiłem obejrzeć panoramę miasta. Łapcie taką widokówkę na główną ulicę z zagadką w tle. Brzmi ona: znajdź polskie auto :)
Wracamy z powrotem na Jarmark i trafiliśmy na jego drugi koniec. Tam jest zlokalizowana restauracja o wdzięcznej nazwie "Czar PRLu". Nie jest więc przypadkiem, że wozem reklamującym jest pochodzący z tamtego okresu Duży Fiat, a obok dwa polskie rowery.
Po 3 godzinach postanowiliśmy zwiedzić nieco resztę miasta, z dala od Rynku. Podczas spaceru obok nas podjechał bardzo klimatyczny Jelczyk, tym razem nie autobus.
Kierujemy się z powrotem do Uniaka mojego przewodnika i zahaczamy po drodze na ciekawe zaplecze pewnego warsztatu w postaci dwóch rzadkich Volvo 480...
 ... Maluszka na typowych, czarnych jeleniogórskich blachach...
 ... i Wartbiego (z czarnym grillem, Maćku :D), którego los pozbawił zderzaków.
Mówimy sobie: dość tego zwiedzania, pora sprawdzić, czy działa zakupiona przeze mnie za 5 zł Mafia. Po drodze Marek pokazał mi chyba jedynego Borewicza w Jeleniej. Niestety, porzuconego. Ale przynajmniej ma plandekę...
A już w Sobieszowie (dzielnicy miasta położonej bliżej Szklarskiej Poręby) miałem okazję pokontemplować naturę i wczuć się w ciszę opuszczonej i zapomnianej stacji kolejowej. I pomyśleć, że jeszcze rok temu co pół godziny zatrzymywał się tu pociąg... Miejsce niezwykle wciągające, polecam właśnie tutaj porozmyślać sobie na temat okresu PRLu :)
To by było na tyle, gdyż gościłem w Jeleniej Górze tylko jedną sobotę, by następnego dnia udać się do Bydgoszczy. Tam też nie próżnowałem i kilka zdjęć zrobiłem, lecz auta nie są aż tak ciekawe jak te spotkane na Dolnym Śląsku. Dziękuję mojemu przyjacielowi za miło spędzony dzień i pokazanie mi w telegraficznym skrócie najciekawszych miejsc Jeleniej Góry. Obiecuję, że na pewno tam wrócę, tym razem na dłużej - zatem wtedy spodziewajcie się jeszcze więcej jeżdżących tam klasycznych aut :)

Miejsce: Jelenia Góra (Województwo Dolnośląskie)
Zdjęcia: Michał Bakuła

Pienińskie klasyki IV: 1979-1992 Volkswagen Transporter T3 Westfalia

Kolejny, czwarty odcinek "PK". Tym razem jest to VW Transporter T3 w wersji Westfalia z okrągłymi przednimi lampami.


Miejsce: Szczawnica, Województwo Małopolskie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Pienińskie klasyki II: 1999? Polski Fiat 126p Town

Drugi "pieniński klasyk" to pięknie zadbany Maluch pochodzący z przedostatniego - 1999 - roku produkcji naszych Małych Fiacików.

A właśnie. Dlaczego ta Alabama?




Michale, wiesz może jaki to kolor lakieru według producenta?

Miejsce: Szczawnica, Województwo Małopolskie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Pienińskie klasyki I: '87-9 Volkswagen Golf CL II

Tym postem zaczynamy relację z wizyty w Pieninach w sierpniu.

Dzień przyjazdu do Szczawnicy i już w oko wpaść mi musiał jakiś pojazd. Zwykle Golfy II nie zwracają za bardzo mojej uwagi (co innego Mk I), ale ten jakoś jednak zwrócił. Czym się wyróżnił od innych swoich pobratymców? To ten złotawożółtobeżowy (jak go określić?) lakier - pierwszy raz takiego Golfika widziałem. W takim kolorze. A więc choćby z tego względu musiał się znaleźć na naszej stronie.

A zatem między zwiedzaniem Szczawnicy, wędrówkami po górach i wycieczkami rowerowymi do Czerwonego Klasztoru szukałem dla siebie, dla Was i dla przyszłych pokoleń samochodów, które stanowią o dziedzictwie ludzkości.





 A w tle jeszcze bardziej klasyczny pojazd - konny.



Miejsce: Szczawnica, Województwo Małopolskie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Greece's Classic Cars, Part II: 1974-1979 Toyota Corolla Mk. III LiftBack

Czas na drugą część klasyków z Grecji. Obiecałem coś japońskiego, więc proszę bardzo: Toyota Corolla. Ale spokojnie, nie ta, którą znają wszyscy Polacy (czytaj: nowoczesny sedan/hatchback/kombi, który w ogóle się nie psuje), lecz zupełnie nam nieznaną jej trzecią generację, bagatela w wersji liftback. Co ciekawe, po greckich ulicach rzadko jeżdżą nowe Corolle, a częściej można spotkać właśnie coś w ten deseń, czyli do piątej wersji. Egzemplarz uwieczniony przeze mnie należy do instruktora windsurfingu, pracującego w firmie o wdzięcznej nazwie "Windzone". Nie miałem przyjemności z nim pogadać, bo z moim Ingliszem wiele bym się nie dowiedział :) 
Cóż, teraz zostało mi poszukać takiego rarytasu w rodzimym kraju :)

 W tle inna grecka wyspa i Morze Egejskie - krystalicznie czyste, lecz baaardzo słone.

 Można powiedzieć, że podczas jednego wypadu zaliczyłem i góry, i morze. Co prawda to nie Tatry, ale wyższe niż mazowieckie równiny :)

Miejsce: Psalidi, Kos (Grecja)
Zdjęcia: Michał Bakuła

Full of yellow School Buses - JuraPark Bałtów

Bałtów, Świętokrzyskie

Gdzie w Polsce można zobaczyć legendarne "yellow busy" ? Jest takie jedno miejsce - Bałtów. Podczas naszego wyjazdu na narty znalazłem tam chwilę czasu, żeby sfotografować parę egzemplarzy popularnych w USA żółtych, szkolnych autobusów. Stały one niedaleko trasy narciarskiej, z której razem zjeżdżaliśmy. Pojazdy te (International 3800 T4448) przebyły pewnie długą drogę, aby tu trafić. Prawdopodobnie pochodzą mniej więcej z 1989 - 1995 roku.



Welcome to "Jurassic Park"! A właściwie do "JuraPark Bałtów"!

- Doktorze Grant! Niech Pan spojrzy za szybę! T-Rex pędzi za naszym wozem! Miejmy się na baczności!
- Gazu, gazu chłopaki!!
- Tylko nie świećcie mu latarkami! I nie chowajcie się w toi-toi'u!
- Alan! Need help!
- Spokojnie przyjaciele. To nie tyranozaur, a diplodok - roślinożerca. Żywi się tylko zieleniną. Póki Wam kaktus na ręce nie wyrośnie i palma Wam nie odbije, to nie ma się czym martwić.
W USA nie ma zielonych strzałek przy skrzyżowaniach. Natomiast zamiast tego jest przepis umożliwiający skręt w prawo na czerwonym, jeśli nie ma znaku zakazującego tego manewru. Na autobusie mamy jasno napisane:  
"TEN POJAZD NIE SKRĘCA NA CZERWONYM".
A więc szkolnych autobusów ze względów bezpieczeństwa dzieci ten przepis nie dotyczy. 
U nas raczej by też nie przeszedł, z innych względów - wszyscy i tak niestety jeżdżą i jeździliby pewnie jak chcieli...  Może kiedyś, gdy wyrobimy odpowiednią kulturę jazdy.
 
Co by nie mówić, sporo ich tu stoi. Czekają na koniec zimy i przyjazd pierwszych w tym roku Jura-turystów.
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec