Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mikro. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mikro. Pokaż wszystkie posty

1976 Polski Fiat 126p ST

Na wielkanocny wieczór przygotowałem jajeczko. Rdzawe, nawet absolutnie nie przypominające kurzego wyrobu. Aczkolwiek ktoś mógł nim kiedyś jeździć jak na jajku...
Przez krótki czas.
Podejrzewam, że czegoś takiego oczekiwaliście ostatnimi czasy. A kiedy uszczęśliwiać naród jak nie w Wielkanoc?
Najpierw kilka suchych faktów odnoście dzisiejszego bohatera. Fiat 126p, jak każdy widzi. Aczkolwiek wyjątkowy. Pochodzi z pierwszej serii produkcyjnej wyróżniającej się przede wszystkim tylną klapą Bambino (z dodatkowymi kratkami) i mniej widocznymi szczegółami jak uszczelki z klinem, licznik Kapliczka do 130 km/h, felgi Cytrynki stosowane już w ostatnich Fiatach 500 oraz chromowane obwódki reflektorów. Te Maluchy składane były po części z włoskich części (dobór słów na 126!), a ich produkcja zakończyła się z rokiem 1977 wraz z wniesieniem pierwszych poważniejszych modernizacji. Auto utraciło wtedy cenną dziś klapę i wspomniane smaczki na rzecz tańszych w produkcji, przeważnie gumowych i plastikowych. Zresztą normalna sprawa - pierwsze lata od premiery auto ma kusić, a gdy znajdzie grono klienteli można go upraszczać do woli. Przecież i tak kupią, bo mają wyjście?
Ba. To był nawet trend, obecnie wprawiający w konsternację.
O jego żywocie nie napisze się książki, podejrzewam że nawet eseju. Domyślacie się dlaczego?
Bo mimo siły wieku, Fiacik ma iście ubogi w doświadczenia życiorys. No bo nad czym rozmyślać, jak pierwsze 20 lat gnijesz pod blokiem wśród osiedlowej cebuli, a następne 20 wśród wykwintnych willi statecznych garniturków? On się w życiu nie najeździł, to mogę zagwarantować, a jego postój wśród ursynowskich bloków jest udokumentowany zdjęciami z przełomu tysiącleci. W tym miejscu nieprzerwanie się wtapia od conajmniej 15 lat. Minimum!
Ale czy konieczne jest usilne przekonywanie że mam rację?
Podręcznikowy przykład reakcji plastiku na promienie słoneczne. Wydawnictwa już wydzwaniają o wykupienie praw autorskich.
Wybite okienko pozwala dokładniej przyjrzeć się beżowemu wnętrzu i charakterystycznej dla pierwszych 126p kierownicy (akurat ona i siedzenia spowite są pokrowcami). Mimo usilnych chęci, unieruchomione drzwi nie pozwoliły dostać się do środka w tradycyjny sposób.
Przód trzyma się na szpachlach, albowiem x lat temu wóz miał dzwona. Stąd rozkład przedniej części przebiega trymigowym tempem.
Śpiewamy dziś radosne "Alleluja". Jemu nie zanosi się na zmartwychwstanie, choćby świat stanął na głowie, Słońce zaćmiło, a ziemia zatrzęsła. Pomoże jedynie ponowne wyprodukowanie w FSMie...
Impasybul.


Miejsce: Warszawa Ursynów
Zdjęcia: Michał Bakuła

Koniec sesji z... Happy Endem

Aloha! Taak, już po uczelnianych mordęgach, wszystko wraca tam gdzie powinno. Od dziś rozpoczynam tydzień oddechu i nie czekając natychmiast oddałem się przyjemnościom. I wcale nie ruszyłem na miasto, zaopatrzony o sprzęt cykający.
Tydzień temu Mateusz z KlasykiTV obwieścił światu, że kupił Fiata 126 z limitowanej serii Happy End. Ot tak na zwieńczenie swojej kolekcji, chociaż i tak wiem że trójeczka go nie satysfakcjonuje. Z opowieści wynika, że zakup odbył się za pośrednictwem metody o różnej skuteczności (zależnej od warunków i okoliczności), tak zwanej "na karteczkę". To że jest najzwyklejszym na świecie kitraniem minibochomazów z telefonem po wycieraczkach nikomu tłumaczyć nie muszę, bo sprawa jest logiczna. Potencjalny kandydat w ognistym kolorze Rosso Racing koczował na Bemowie, pod bloczkiem zresztą. Mili państwo po pół roku niespodziewanie oddzwonili i po jakże przyjemnych negocjacjach Happy End trafił do nowego właściciela.
Mateusz wyraził chęć pokazania mi nowego nabytku, a spotkanie zrealizowaliśmy dzisiaj. Podczas wspólnych obrad nie tylko rozprawialiśmy o konkretnym egzemplarzu numer 0673, ale i o sensie wypuszczenia przez Fiat Auto Poland specjalnej, pożegnalnej serii Małego Fiata, oraz jak wyglądała jej realizacja. Postanowiliśmy jeszcze doszukać się jak najwięcej szczegółów, które miały (albo niekoniecznie był taki zamiar) wyróżnić Happy Enda od pospolitego rówieśnika, Towna. Nasze wnioski i odpowiedzi na zadane pytania znajdziecie w tym hmm... teście? Artykule? Felietonie? Nie wiem w sumie jak określić, ale znajdą się elementy każdego z przytoczonych.
Zatem, Fiat 126 (bez "p" w tym roczniku, a właściwie od 1994 roku z wprowadzeniem modelu 126el) jaki jest, każdy wie/widzi/wyobrazi sobie. Sam fakt, że egzemplarz testowy pochodzi z ostatniego dnia produkcji, tj. 22 września 2000 roku jest na razie niedostrzegalny.
Kogoś mogą zdziwić zderzaki, dokładniej ich kolor. Otóż są jak najbardziej oryginalne, a warunki atmosferyczne nie miały żadnego wpływu na ich szarość. Od 1997 roku (model elx) istniała możliwość wybrania sobie koloru zderzaków, bez dopłacania do żadnego. Klienci mogli wybierać miedzy czarnym a szarym, jak na poniższym zdjęciu. Wersja wyposażenia także nie gra roli - Happy Endy można było kupić zarówno w ubogim Standardzie, jak i doposażonym SX. Maluch Mateusza na pokładzie nie posiada żadnych bajerów, a jedynym elementem nieoryginalnym są pełne kołpaki wersji SX, dołożone osobistą ręką pierwszego właściciela.
Każdy kto zetknął się z określeniem "Happy End" wie, że serię wyróżniały dwa kolory, dotąd niespotykane w Małych Fiatach. Informacja jak najbardziej prawidłowa, a były to 258 Giallo Ginestra (żółty Sporting) i 113 Rosso Racing. O ile pierwszy z nich jest nader charakterystyczny, odróżnienie drugiego od pozostałych odcieni czerwonego bywa kłopotliwe, nie tylko dla daltonistów. Można wręcz rzec, że takie Happy Endy są brane za zwykłe Eleganty, a odczuciu towarzyszy zanik chęci spojrzenia na tylną część pojazdu. Ta ma decydujący głos w sprawie, bowiem...
... unikatowa naklejka ostatecznie podwyższa powagę sytuacji. Jednakże nie można wierzyć w oznaczenie numerkowe, górujące nad fikuśnym napisem. Fiat krótko mówiąc "dał... ciała" i naklejał numerki jak leci, prawdopodobnie już na przyfabrycznym placu. Przywilej 0001 dostał się nie pierwszemu wyprodukowanemu Happy Endowi, ale pierwszemu stojącemu w rzędzie najbliżej osoby odpowiedzialnej za oznaczanie. Nasz bohater wcale nie jest 673-ci z tysiaca, a 214-ty, do czego doszliśmy po VINie.
Więc widzicie: niebieski, lekko pokraczny podpisik pozwoli wydzielić hormony zadowolenia, ale musicie przyjąć poprawkę na wiatr. Nijak się ma do rzeczywistej kolejności.
Ale może kilka słów o #0673 Mateusza? Prezencja wizualna, jak by to powiedzieć, NIE URYWA, o czym obaj doskonale wiemy. Standardowo progi i błotniki do roboty, podszybie, jak w 90% Maluchów. Cenne są inne fakty, już mniejsza że unikatowy HE itepe rarytas. Fiacik został zarejestrowany z początkiem 2001 roku i posiada stary wzór białych tablic, z polską flagą i innym typem litery "W". Oczywiście od pierwszego właściciela. Regularnie serwisowany, o czym przypomina ochoczo terkoczący motorek i sprężyste zawieszenie. Najechane też nie ma sporo, ale NIGDY nie widział garażu. Tylko parking, nawet niestrzeżony, stąd ubranie go w różnej maści immibilajzery, alarmy, blokady, przy czym wszystko działa! To auto ciężej ukraść niż nową Toyotę, zapewniam. Ten samochód po prostu wygląda jak ma wyglądać typowy miejski pomykacz po czternastu latach zwykłej eksploatacji. Bez żadnych pieścideł (co nie znaczy że nim pomiatano). Osiadnięta patyna, naderwany zderzak, kilka purchelków i naleciały w szparach meszek tworzą piękny daily-driverowy obrazek.
Ale co się przez tyle lat działo na tylnej półce wolę nie myśleć. Że PIÓRO PTAKA?? Zdechła ćma niczym nadzwyczajnym.
Ale dobra, mieliśmy szukać czegoś, co pozwoli odróżnić Happy Enda od reszty Elegantów. W sumie znaleźliśmy dwa takie bonusy, choć nie dam ręki uciąć że dla nich zarezerwowane. Po pierwsze kluczyk, ten z napisem LANCIA (z drugiej strony FIAT). Mam Towna '99 i drzwi otwieram jednym z "kropkowanych", podczas gdy tu właśnie tym. Może zgubiono oryginalny, może dorobiono, może naprawdę wyróżnik - nie wiem.
A za to bym ucałował - wycierajka bagnetu! Pierwszorzędne! Genialne w swej prostocie, a jak cieszy oko! Na dobrą sprawę może być "prezentem" od salonu za to że w końcu na dobre pozbyli się Maluchów, ale osobiście ten gadżet widzę pierwszy raz.
Poza dwoma smaczkami, wciąż jest Elegantem w innym kolorze i tanią naklejką. Zdecydowanie za mało, by uczcić odejście tak ważnego dla Polaków auta. Należy jednak pogratulować Fiatowi sam pomysł stworzenia pożegnalnej serii, ale z jej realizacją mogliby się postarać. Nie tylko w kwestii wizualnej, ale i praktycznej (bezmyślne naklejanie numerków). Rozumiem cięcie kosztów i że produkcja 126 zwyczajnie traciła sens, to prawda. Mówi się też że w biznesie nie ma sentymentów. Tak, tak... ale ten samochód produkowano 27 lat i zdążył odcisnąć piętno na polskim narodzie. Trzy miliony sztuk swoje mówią. Ja dla mnie - wszystkie Happy Endy powinny mieć chociaż maksymalne wyposażenie. Nie mówię już o tworzeniu nowego wzoru kołpaków, innej aranżacji wnętrza czy specjalnym oklejeniu karoserii...
Ale coby nie mówić: wprowadzone "zmiany" w zupełności wystarczają w osiąganiu kolosalnych cen ostatnich egzemplarzy i traktowaniu ich na miarę zabytków. Dlatego szczerze gratuluję Mateuszowi kupienia Happy Enda w rozsądnej kwocie, od porządnych ludzi :)

Miejsce: Warszawa Bemowo
Zdjęcia: Michał Bakuła

Niedzielny Mix Maluchów

Mamy kolejną nudną niedzielę, to może ponudźmy się jeszcze bardziej? :)
Moje "okienkowe" wędrówki po osiedlach wręcz obfitowały w Małe Fiaty, to postanowiłem wszystkie zrzucić w jeden miks. Będzie z głowy i prędko Maluchów nie zobaczycie, bo wiem że większość czytelników na ich dużą ilość zrobi wielki ZIEEW. No, zostały mi jeszcze Bisy i Happy Endy, ale na szczęście nie jest ich dużo :)
Zacznijmy od najmłodszego, ale jednego z ciekawszych - perfekcyjnie zapuszczony Elegant, rocznik prawdopodobnie 1995.

 A z tyłu kolejny :)
Szybko żegnamy Eleganty, bo nie będę przecież pokazywał reszty, którą sfotografowałem (byście mnie chyba znienawidzili :D). Przechodzimy do FLi. Pierwszy, z 1991 roku, ma idealnie dopasowaną końcówkę numeru rejestracyjnego do pojemności silnika.
Kolejny '91, rodem prosto z Woli.
Jedziemy rocznik niżej i następne dwie sztuki. Niebieski ma drugie tablice wydawane na Śródmieściu (pierwsze były WAA).
 A w tym deczko zjechał spojler.
Nie znam roku produkcji tego tego, ale też stawiam na początek lat 90.
Lanos, WARa stąd!
Zjeżdżamy do lat 80. Zmiana ustroju i data wyprodukowania tego ursynowskiego delikwenta, czyli 1989.
Ciekawe, ile WURów (czyt. worków) Maluchów wyprodukowali w 1987 roku :)
Dwaj bracia z Centrum - WUB i niebieski WAB po raz drugi. Oba '86.
Stopień zaszpachlowania i umiejscownienia tablicy jest wprost proporcjonalny do epickości ogólnego zużycia tegoż egzemplarza.
 Naprawdę numery to WABy, wiem że nie widać.
Ooo, WUAla! Elegancki '85!
Dobry z niego WUZ! Rocznik nie zidentyfikowany.
Zbliżamy się do końca. Niestety, najstarsze Maluchy w tym miksie są jednocześnie najgorzej utrzymane. Szkoda, nie powiem. Na ten przykład macie dwa z 1982 roku. Jeden gorszy od drugiego...
Co za mroczne spojrzenie.
Nie, jednak ten gorszy. Zdecydowanie.
A, jeszcze WUM z Bemowa. Uwielbiam klimat wraków na strzeżonych parkingach (przewiń na samą górę :)).
Ma doborowe towarzystwo. Choć mógłby zamienić się z jakimś Borewiczem :)
No i na sam koniec już na pewno najstarszy - ewidentnie lata 70. Do tego po prostu sobie zaparkował na Nowym Świecie!
Uff, już po bólu. Było ciężko? :)

Miejsce: Warszawa Śródmieście, Ursynów, Bemowo, Ochota, Wola, Marymont.
Zdjęcia: Michał Bakuła