Czarno-pomarańczowy Maluch

Warszawska Wola. Kiedyś dzielnica przemysłowa, potem dzielnica zapomniana, a dziś jest to region przechodzący szybkie zmiany - powstają nowe wieżowce, inwestycje, niedługo rozpocznie swoje działanie druga linia metra. Wizerunek Woli się zmienia i to dość szybko. To jeden wielki plac budowy. A pośród tego placu, stoi ten - równie energetyczny jak zmieniająca się właśnie Wola - 126p. 
I nie wiem co o tym Malcu myśleć tak do końca. Ma on w sobie parę fajnych akcentów, pomysłów. Siłą rzeczy jednak - nie przemawia do mnie styl w jakim to zostało wykonane. 
Ale to właścicielowi ma się podobać, a nie mnie, więc gitara. OK. 
Widać, że włożono dużo pracy, serca i zaangażowania w Maluszka.

Black And Orange

 Kierownica "sportowa" - nie w moim guście, no ale co kto lubi, nie? 
W sumie chodzi tu o to, że jest to samochód pełen energii
Żeby nie było wątpliwości oznajmia to nam
 nawet odświeżacz zawieszony pod lusterkiem...

...choć same już kolory na zewnątrz pojazdu zdają się nam o tym mocno mówić.
Ciekawe połączenie barw nawiasem mówiąc, całkiem-całkiem.
Sporo przełączników, kolorowe akcenty.
Czemu ich taka ilość i czym mogą sterować?


Ogólnie całkiem nieźle zmodyfikowany Mały Fiat. Ale to tak nie do końca moje klimaty. 
Brawa właścicielowi się należą bądź co bądź - kolejny wózek z dawnych lat przetrwa 
i w nowej formie będzie cieszył oko na drodze.

Co sądzisz o tym Maluchu, Michale? Daje radę według Ciebie?

A teraz tak na marginesie i bardziej z przymrużeniem oka: możliwe, że właściciel czarno-pomarańczowego 126p jest fanem bejsbola, gdyż pierwsze co wyskoczyło mi w internetach po wpisaniu frazy "black and orange" był ten teledysk.


Ale może to tylko przypadek. ;-)

Miejsce: Warszawa Wola pełna pozytywnej energii
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

1986-1993 Toyota Supra Mk.III

Szczerze Wam powiem, że pierwszy raz widzę inną generację Supry niż uwielbianą przez 13latków Czwóreczkę z Nid For Spida (nawiasem mówiąc, ja wolałem 350Z). Z początku nie sądziłem, że taka gablota może być czymś na miarę Supry, bo jakby nie patrzeć jest ponad 10 cm dłuższa od następczyni. Wydaje się też szersza, ale to złudzenie. W skrócie: sprawia wrażenie o klasę wyższego niż kompaktowe coupe. Za to wizualnie nie ma wątpliwości - Japoniec.
Dlaczego skończyła się moda na podnoszone światła, ja się pytam. Miażdżyły w latach 80. i 90., by odejść niepowracalnie w zapomnienie z nowym tysiącleciem.
Cała Toyota jest zagadką. Już chrzanić pytania skąd się tu wzięła, dlaczego itp. Mnie najbardziej intrygują tablice. Nawet na grupie dyskusyjnej o czarnych polskich blachach nie potrafili w sposób dosadny ich określić. Moim zdaniem do złudzenia przypominają numery tzw. salonowe, czyli zakładane zaraz po odebraniu samochodu od dealera i wożone aż do pierwszej rejestracji. Zakładając, że faktycznie tak jest, mamy paradoks: kto by powiedzmy te 20parę lat (nie znam rocznika Supry) nie rejestrował samochodu, tylko grzał na próbnych?
Z tyłu jest jeszcze dziwniej, bo blacha wygląda na wytłoczoną rzemieślniczo, a przy tym bardzo przypomina wzorem starą francuską. Hmmmm... wiem że nic nie wiem. Może ktoś coś powie/wygłosi/odezwie się/wstanie?
Samochód, jak i jego historia w Polsce niezmiernie podsyca gruczoły wydzielające hormony ciekawości i pożądania. Chyba nie tylko moje... :)

Miejsce: Warszawa Bemowo
Zdjęcia: Michał Bakuła

Alleluja i do przodu! - Świąteczny Miks Ochocki

Witam wszystkich w ten piękny, wielkanocny wieczór. Właściwie to już po Świętach, bo jutro co zostało, polewanie wodą. Eee, wyrosłem z tego, a jako zmotoryzowany troszkę zanielubiłem tegoż obrzędu ze względu na rzucanie worów z wodą przez gimbazę wprost na jadący samochód. Raz nawet prawie oberwałem taką bombą w łeb jadąc na motorze, a gdyby trafiło w szparę na oczy finał mógłby być przykry. Zatem przestroga: jutro lać się i psiukać, ale z głową, aby nie doszło do nieszczęścia.
Także jeden dzień i basta. Już po śniadanku i obiadku obfitym w słodkie mazurki, soczyste kiełbachy i wszelkiej maści ciasta. Cudownie poczuć eksplozję smaku po długim i pełnym wyrzeczeń poście pozbawionego słodyczy, Maka i mięsa w wybrane dni. O tak, było ciężko, ale wytrwałem. Dlatego teraz, już napełniony żołądkowymi pysznościami serwuję dla Was jakiś tłusty miks, byście również poczuli zaletę oczekiwania na Wielkanoc. Jako obiekt geograficzny pod lupę biorę warszawską Ochotę, tak dla odmiany od niedawnych miksów blogera Basisty z Żoliborza. Ale nie martwcie się, ta dzielnica również do nas trafi, z czasem :)
Zacznijmy. Może z tłustością przesadziłem, bo wg mnie nie ma nic co by specjalnie oberwało pomalowało jaja, a kilka autek widzieliście niedawno u Marcina. W takim razie z moimi skromnymi fotkami definitywnie odhaczymy Ochotę, bo tam więcej klasyków raczej nie znajdziemy, licząc jedynie na przypadki przyjezdne.
Lecim na Szczecin. Może Wartburgiem? Ostatnio baranki (o proszę, jak wielkanocnie) ze Stada Baranów doturlali się podobnym z gór do stolicy. Konkretnie czerwonym BBO, który był również na Rozpoczęciu Youngtimer Warsaw.

O, coś dla naszej kochanej Agnieszki. Może pokusisz się o takie felunie do swojego? :)
No Polonez. No Borewicz. No zielony. No ok.
ALE ON MA JUNJIKATOWY EMBLEMAT POLMO WOW +50% WARTOŚCI
Też trochę dziurek.
Obok Szkoda, a za krzokiem jeszcze Maluch i Carówka. Koneser?
 Garbus należący do transportowca.
 Jak to mówią: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Auto ma być uniwersalne.
 Heeepi! W stanie agonalnym niedbanym z nutką zapyzialenia.
W pogoni za nowoczesnością. W końcu co powiedzą młodzi i wykształceni sąsiedzi z klatki ujezdżający Golfy w dizlu! Nie tylko "paanie on nic nie pali zalewam i na rok z kawałkiem starczy".
Ach, całkiem niedawno pojawiła się na Banacha. Pół roku chodziłem tędy na zajęcia i przyjechała akurat z zakończeniem semestru. Podziękowania dla Łukasza, wiernego towarzysza moich ekscytujących okienkowych wypraw, za wypatrzenie jej z autobusu :)
Ybyza emka jeden. Mraśne naklejki 90's.
Jeżdżę Dacią, jestem z tego dumny. Kto bogatemu zabroni?
Reprezentacyjna Samara goszcząca w niedawnym czasie na OPCW. Marcin wszystko napisał, ja śpieszę tylko poinformować, że ta wersja nadwoziowa nazywa się Forma.
I'M SEXY AND I KNOW IT
Szczyptą ironicznego humoru kończymy dzisiejsze, świąteczne wydanie miksu. Kolejne części na pewno będą, ale nie obiecuję że za kilka dni. Spodziewajcie się czegoś w weekend majowy, bo kurczę czas to wszystko powrzucać, a w kolejce czeka 17 (pod)regionów Warszawy :)
Alleluja i uważajcie na zające. A jutro na latające torebki.

Miejsce: Warszawa Ochota
Zdjęcia: Michał Bakuła

Chorzowski przełom, czyli o Batyskafie słów kilka

Dobry wieczór.
Mamy niedzielę, więc ogłoszenia parafialne. Ja wraz z Maćkiem i resztą współtwórców Pobliskiej Ulicy chcieliśmy przeprosić za naszą niesubordynację w ostatnim czasie. Każdy z nas jest zalatany różnymi sprawami i dotyka to również nas, dlatego wpisy wpływają rzadko i, przynajmniej na razie, będą tak wpływać. Tymczasowo niestety nie uświadczycie codziennych wrzutek, mimo naszych szczerych chęci. Postaramy się Wam to jednak wynagrodzić, tworząc mniej postów, ale bardziej tłustych, przaśnych, mięsnych, jak to mówią. Spodziewajcie się też częstszych miksów, których poziom powinien Was zadowolić.
Uch, wyrzuciłem to z siebie. Przechodzimy do tematu.
Mamy rok 1995. W każdym cywilizowanym polskim mieście wyposażonym w torowiska od rana do wieczora przesuwają się, jednocześnie stukając, tramwaje 105n. Wszechobecne, znane, niekoniecznie lubiane. Nie wiem co przypominające, ale profesorowie ASP załamują ręce. Nie zna życia ten, kto nimi nie jechał, nawet pochodzący z zadupia odciętego od prądu i wody. Tymczasem u zachodnich sąsiadów obywatele młodzi i wykształceni nie muszą ćwiczyć climbingu po schodkach, pokonując z dziarskim i dumnym uśmieszkiem wyłącznie przerwę miedzy podłogą a krawężnikiem. Nasz czołowy wytwórca i producent tramwajów - Konstal, nie może sobie pozwolić na zniewagę. Zbiera ludzi, ogarnia ołówki i kartki. Pierwsze szkice są, czas przenieść je na maszyny. I tak narodził się ON....
Batyskaf.
Nie, nie to coś, co zanurza się w wodzie. Ale określenie wcale nie wzięło się znikąd. Wrzućcie sobie prawdziwego batyskafa na guglach i porównajcie z tym czymś:
W podłużnym kształcie i małych okienkach świeżynki z Chorzowa coś siedzi z podwodnego statku, co warszawiacy cwaniacko podłapali. Może dlatego, że od zawsze stacjonuje na Pradze?
Ale zaraz, przecież oprócz trafnej ksywki nic więcej nie wiecie. Zatem wróćmy... Tak, w 1995 roku Konstal wyprodukował pierwszy tramwaj (a raczej jego prototyp), gdzie choć minimalnie dźgnięto kwestię niskiej podłogi. I to naprawdę baardzo minimalnie, bo zajmuje aż 24% jej ogólnej powierzchni. Na nasze: schodków nie uświadczymy tylko w trzecich drzwiach, do których nas zapraszają opadające czerwone barwy mające na celu dobitne pokazanie, gdzie najwygodniej wsiąść. Kwestię kosztów wolę pominąć. Strzelam, że wydziubdzianie tych kilku niskich metrów kosztowało około tyle co wyprodukowanie trzech 105-tek. Ale przecież to prototyp, pierwsze podrygi, te sprawy.
"Tramwaj poza niepełnoprawną niskopodłogowością oraz nietuzikowego wyglądu posiada wiele innowacyjnych rozwiązań mających na celu poprawę komfortu podróżowania zarówno dla pasażerów jak i motorniczego. Panoramiczna szyba mierzwi wiatr nie dając zwolnić pojazdu, a przegub wyklucza opcję podczepiania drugiego wagonu, dzięki czemu wszyscy pasażerowie są ze sobą face to face. Ale coś za coś - dwa wagony 105tek jednak łącznie zabiorą więcej ludzi. Dodatkowo w środku mamy do dyspozycji materiałowe (!) fotele, a miły pan oznajmia najbliższy przystanek aż dwa razy, dla pewności. Jak wiadomo, każdy może się pomylić, dlatego przewidziano również podświetlaną tablicę ze wszystkimi niezbędnymi informacjami".
Językiem trochę instruktorskim przedstawiłem wszelkie udogodnienia tego niekonwencjonalnego szynowozu. W porównaniu ze 105tką tramwaj jest jakby luksusowy i w 1995 roku musiał robić wrażenie. Warszawiaki pewnie leciały na zbity łeb, by niezależnie od linii tylko się nim przejechać. Tak na marginesie, ja w 2014 roku robię dokładnie to samo. A prototyp ma już 19 lat :)
Rzut okiem z bliska. Światła oczywiście z wysokopodłogowego brata, ale szyba już prawie jak panoramiczna. Całe szczęście, że nie przemalowali go na najnowsze warszawskie barwy, ala niemieckie...
Niestety przód jest masakryczny. TW bardzo dba o swoje pojazdy i regularnie je modernizuje. OK, w porząsiu, popieram. #3001 takiej modernizacji uległ w 2008 roku i wymieniono mu siedzenia, nagłośnienie oraz.... światła przednie. W związku z tym ostatnim, trzeba było rozpierniczyć cały front, by tylko spełnić zachciankę o ultranowoczesnych kwadratowych reflektorach. Bo przecież wszystkie 105tki takie mają! Ech, szkoda gadać. Wcześniej mordka ze swoimi okrąglakami i czarną obwódką miała jakiś wyraz. Obecnie całkowicie go straciła, a przybyło jedynie szpachli i dziadowsko położonej farby.
No zdenerwowałem się. By odreagować, pooglądam sobie cały fenomen tramwaju, dzięki któremu może być nazywany Jego Niskopodłogowością. Nic tylko korzystać. Problem w tym, że nie chcąc pokonywać schodków, już nie usiądziesz. Ale przecież istnieją składane taborety, więc nie rozumiem afery.
Przebrnęliśmy nieco przez historię Batyskafa, porozważaliśmy nad nim, trochę się pośmialiśmy, jednakże trzeba przyznać - gdy pachniał nowością, mielił jaja. Każdy do roku 1998 (zanim zaprezentowano nowy niskopodłogowy wyrób Konstala, czyli 116n) czatował na trzecie drzwi, by niczym hrabia i wyżej usytuowany społecznie zaznać wygody postawienia kroku bezpośrednio na podłogę tramwaju. Powiem Wam, że dzisiaj nasz bohater przeżywa drugą młodość i znowu jest wyczekiwany na przystanku. Ja na przykład zaliczam się do tych ludzi, bo jednak jest wyjątkowy, niespotykany, JEDYNY NA ŚWIECIE. Drugiego nie ma, nigdy nie było, i nie będzie.

Miejsce: Warszawa Gocławek
Zdjęcia: Michał Bakuła

1970-1977 Rover 2000 P6 Series II

Czekając na brata pod fryzjerem w pewnej chwili poczułem, jak moje świeżo obcięte włosy zapadają się do czaszki, a z oczodołów wypadły białka. Źrenice skupiły się na brązowym czymś, co zaparkowało obok mojego Lanorghini i z którego wysiadł starszy, dobrze ubrany jegomość. Jedna ręka odruchem bezwarunkowym powędrowała do kieszeni, chwytając telefon. Druga otworzyła drzwi. Nogi same wyszły, wodząc moje ciało. Pochłaniając wielką karoserię wozu doszedłem do tyłu, i nastąpiło apogeum całej sytuacji - on ma, ma czarne, otwockie tablice! Prawie padłem trupem. Nawet nie wiem, w ile zrobiłem zdjęcia, bo skupiałem się na oglądaniu każdego detalu zacnego wozidła, jak sądzę, byłego notabla. No bo kim innym mógł być człowiek, który w 1982 roku (stąd pochodzą tablice) pozwolił sobie na brytyjską limuzynę, co najwyżej pięcioletnią? Hmm, ewentualnie polityk, lekarz. Tak czy inaczej Grubo Rybo.
Fura nie tylko mnie wprawiła w osłupienie. Po opublikowaniu jej na nowym fanpage'u o otwockich klasykach (którego jestem administratorem), post udostępnił sam Złomnik! Od razu wyświetlenia przekroczyły średnią o jakieś 1000% i przybyło lajków. Ale znalezisko ma też swoje negatywne oblicze, bo już nic lepszego nie znajdę. Przynajmniej w Otwocku...
Jednakże sądziłem, że widziałem wszystko. Absolutnie. Nawet nie zdaję sobie sprawy, ile jeszcze przede mną...
Mordka zupełnie nie pasuje do tylnej części. Wybitna. Widać, że brytyjska.

Miejsce: Otwock (Świder)
Zdjęcia: Michał Bakuła

Gdzie ptaki zawracają, komary nacierają...

                                                                 ... po dłoniach ostentacyjnie kąsają.
                                                                 Syf, malaria, korniki,
                                                                 Plus inne szkodniki.
                                                                 Kiła, mogiła, kupa śmieci,
                                                                 Latem ogień wznieci.
                                                                 Stare drzewa szepczą
                                                                 Wiązankę złowieszczą,
                                                                 Nie pogadasz, po prostu
                                                                 Obok góry chrustu.
                                                                 Puszki po Coli, torebki z Maka
                                                                 Dostać się tam, to Ci draka,
                                                                 Kwiat młodzieży
                                                                 Wszędzie się szerzy,
                                                                 Jarają, piją, palą
                                                                 Czasem w mordę dają.
                                                                 Ptaków też jakby brak
                                                                 To zima zrobiła wspak.
                                                                 Okolica nie zachęca,
                                                                 A jednocześnie podkręca,
                                                                 Moje pragnienia
                                                                 Do jej zgłębienia.
                                                                 Mimo przeszkód wchodzę
                                                                 Uczucie strachu rodzę,
                                                                 Niczym droga bez powrotu...
                                                                 Czuję zapach potu.
                                                                 Coś się wynurza okrągłego
                                                                 Zza krzaku wątłego.
                                                                 Dochodzę do siatki
                                                                 W brązowe łatki,
                                                                 Podwórka przestronnego.
                                                                 I coś bezbronnego
                                                                 Trawą obrasta.
                                                                 Jego krzyk narasta
                                                                 Z każdym rokiem,
                                                                 Właściwie ich potokiem.
                                                                 Spogląda przed siebie
                                                                 Na gwiazdy na niebie,
                                                                 Tylko na nie liczy
                                                                 Pragnąc uciec z dziczy.
                                                                 Bo na suchym gruncie
                                                                 Nic tu po buncie,
                                                                 Gdy cały świat
                                                                 Twierdząc, że to grat
                                                                 Odrzuci, porzuci
                                                                 Jak zwiędnięty kwiat...
                                                                             [*]

Z podziękowaniami dla Kamila - odkrywcy Smutnej Nimfy.

Miejsce: Warszawa Siekierki
Zdjęcia: Michał Bakuła