Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fastback. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fastback. Pokaż wszystkie posty

Koniec sesji z... Happy Endem

Aloha! Taak, już po uczelnianych mordęgach, wszystko wraca tam gdzie powinno. Od dziś rozpoczynam tydzień oddechu i nie czekając natychmiast oddałem się przyjemnościom. I wcale nie ruszyłem na miasto, zaopatrzony o sprzęt cykający.
Tydzień temu Mateusz z KlasykiTV obwieścił światu, że kupił Fiata 126 z limitowanej serii Happy End. Ot tak na zwieńczenie swojej kolekcji, chociaż i tak wiem że trójeczka go nie satysfakcjonuje. Z opowieści wynika, że zakup odbył się za pośrednictwem metody o różnej skuteczności (zależnej od warunków i okoliczności), tak zwanej "na karteczkę". To że jest najzwyklejszym na świecie kitraniem minibochomazów z telefonem po wycieraczkach nikomu tłumaczyć nie muszę, bo sprawa jest logiczna. Potencjalny kandydat w ognistym kolorze Rosso Racing koczował na Bemowie, pod bloczkiem zresztą. Mili państwo po pół roku niespodziewanie oddzwonili i po jakże przyjemnych negocjacjach Happy End trafił do nowego właściciela.
Mateusz wyraził chęć pokazania mi nowego nabytku, a spotkanie zrealizowaliśmy dzisiaj. Podczas wspólnych obrad nie tylko rozprawialiśmy o konkretnym egzemplarzu numer 0673, ale i o sensie wypuszczenia przez Fiat Auto Poland specjalnej, pożegnalnej serii Małego Fiata, oraz jak wyglądała jej realizacja. Postanowiliśmy jeszcze doszukać się jak najwięcej szczegółów, które miały (albo niekoniecznie był taki zamiar) wyróżnić Happy Enda od pospolitego rówieśnika, Towna. Nasze wnioski i odpowiedzi na zadane pytania znajdziecie w tym hmm... teście? Artykule? Felietonie? Nie wiem w sumie jak określić, ale znajdą się elementy każdego z przytoczonych.
Zatem, Fiat 126 (bez "p" w tym roczniku, a właściwie od 1994 roku z wprowadzeniem modelu 126el) jaki jest, każdy wie/widzi/wyobrazi sobie. Sam fakt, że egzemplarz testowy pochodzi z ostatniego dnia produkcji, tj. 22 września 2000 roku jest na razie niedostrzegalny.
Kogoś mogą zdziwić zderzaki, dokładniej ich kolor. Otóż są jak najbardziej oryginalne, a warunki atmosferyczne nie miały żadnego wpływu na ich szarość. Od 1997 roku (model elx) istniała możliwość wybrania sobie koloru zderzaków, bez dopłacania do żadnego. Klienci mogli wybierać miedzy czarnym a szarym, jak na poniższym zdjęciu. Wersja wyposażenia także nie gra roli - Happy Endy można było kupić zarówno w ubogim Standardzie, jak i doposażonym SX. Maluch Mateusza na pokładzie nie posiada żadnych bajerów, a jedynym elementem nieoryginalnym są pełne kołpaki wersji SX, dołożone osobistą ręką pierwszego właściciela.
Każdy kto zetknął się z określeniem "Happy End" wie, że serię wyróżniały dwa kolory, dotąd niespotykane w Małych Fiatach. Informacja jak najbardziej prawidłowa, a były to 258 Giallo Ginestra (żółty Sporting) i 113 Rosso Racing. O ile pierwszy z nich jest nader charakterystyczny, odróżnienie drugiego od pozostałych odcieni czerwonego bywa kłopotliwe, nie tylko dla daltonistów. Można wręcz rzec, że takie Happy Endy są brane za zwykłe Eleganty, a odczuciu towarzyszy zanik chęci spojrzenia na tylną część pojazdu. Ta ma decydujący głos w sprawie, bowiem...
... unikatowa naklejka ostatecznie podwyższa powagę sytuacji. Jednakże nie można wierzyć w oznaczenie numerkowe, górujące nad fikuśnym napisem. Fiat krótko mówiąc "dał... ciała" i naklejał numerki jak leci, prawdopodobnie już na przyfabrycznym placu. Przywilej 0001 dostał się nie pierwszemu wyprodukowanemu Happy Endowi, ale pierwszemu stojącemu w rzędzie najbliżej osoby odpowiedzialnej za oznaczanie. Nasz bohater wcale nie jest 673-ci z tysiaca, a 214-ty, do czego doszliśmy po VINie.
Więc widzicie: niebieski, lekko pokraczny podpisik pozwoli wydzielić hormony zadowolenia, ale musicie przyjąć poprawkę na wiatr. Nijak się ma do rzeczywistej kolejności.
Ale może kilka słów o #0673 Mateusza? Prezencja wizualna, jak by to powiedzieć, NIE URYWA, o czym obaj doskonale wiemy. Standardowo progi i błotniki do roboty, podszybie, jak w 90% Maluchów. Cenne są inne fakty, już mniejsza że unikatowy HE itepe rarytas. Fiacik został zarejestrowany z początkiem 2001 roku i posiada stary wzór białych tablic, z polską flagą i innym typem litery "W". Oczywiście od pierwszego właściciela. Regularnie serwisowany, o czym przypomina ochoczo terkoczący motorek i sprężyste zawieszenie. Najechane też nie ma sporo, ale NIGDY nie widział garażu. Tylko parking, nawet niestrzeżony, stąd ubranie go w różnej maści immibilajzery, alarmy, blokady, przy czym wszystko działa! To auto ciężej ukraść niż nową Toyotę, zapewniam. Ten samochód po prostu wygląda jak ma wyglądać typowy miejski pomykacz po czternastu latach zwykłej eksploatacji. Bez żadnych pieścideł (co nie znaczy że nim pomiatano). Osiadnięta patyna, naderwany zderzak, kilka purchelków i naleciały w szparach meszek tworzą piękny daily-driverowy obrazek.
Ale co się przez tyle lat działo na tylnej półce wolę nie myśleć. Że PIÓRO PTAKA?? Zdechła ćma niczym nadzwyczajnym.
Ale dobra, mieliśmy szukać czegoś, co pozwoli odróżnić Happy Enda od reszty Elegantów. W sumie znaleźliśmy dwa takie bonusy, choć nie dam ręki uciąć że dla nich zarezerwowane. Po pierwsze kluczyk, ten z napisem LANCIA (z drugiej strony FIAT). Mam Towna '99 i drzwi otwieram jednym z "kropkowanych", podczas gdy tu właśnie tym. Może zgubiono oryginalny, może dorobiono, może naprawdę wyróżnik - nie wiem.
A za to bym ucałował - wycierajka bagnetu! Pierwszorzędne! Genialne w swej prostocie, a jak cieszy oko! Na dobrą sprawę może być "prezentem" od salonu za to że w końcu na dobre pozbyli się Maluchów, ale osobiście ten gadżet widzę pierwszy raz.
Poza dwoma smaczkami, wciąż jest Elegantem w innym kolorze i tanią naklejką. Zdecydowanie za mało, by uczcić odejście tak ważnego dla Polaków auta. Należy jednak pogratulować Fiatowi sam pomysł stworzenia pożegnalnej serii, ale z jej realizacją mogliby się postarać. Nie tylko w kwestii wizualnej, ale i praktycznej (bezmyślne naklejanie numerków). Rozumiem cięcie kosztów i że produkcja 126 zwyczajnie traciła sens, to prawda. Mówi się też że w biznesie nie ma sentymentów. Tak, tak... ale ten samochód produkowano 27 lat i zdążył odcisnąć piętno na polskim narodzie. Trzy miliony sztuk swoje mówią. Ja dla mnie - wszystkie Happy Endy powinny mieć chociaż maksymalne wyposażenie. Nie mówię już o tworzeniu nowego wzoru kołpaków, innej aranżacji wnętrza czy specjalnym oklejeniu karoserii...
Ale coby nie mówić: wprowadzone "zmiany" w zupełności wystarczają w osiąganiu kolosalnych cen ostatnich egzemplarzy i traktowaniu ich na miarę zabytków. Dlatego szczerze gratuluję Mateuszowi kupienia Happy Enda w rozsądnej kwocie, od porządnych ludzi :)

Miejsce: Warszawa Bemowo
Zdjęcia: Michał Bakuła

Grochów: Niebieski Polski Fiat 126p

Tablice z 1991 roku, za przednią szybą karteczka z napisem "Właścicielu, kupię to auto", wygięta blacha nad przednim zderzakiem i dwa kapcie.


Miejsce: Warszawa Grochów
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec

Sobotnim rankiem pod TVP zawrzało...

... gdy tuzin Maluchów wnet się zjechało. Dokładnie tak było. Redakcji znanego programu "Pytanie na Śniadanie" lecącego na telewizyjnej Dwójce zachciało się nakręcić kilka ujęć oraz pogadać z ludźmi będącymi miłośnikami tychże autek, więc zaprosili nas przed kamery. Jak tu nie odmówić? :) Domyślam się nawet, czemu akurat teraz. Dzisiaj mija czternasta rocznica zakończenia produkcji Małego Fiata, stąd ich nagłe zainteresowanie tą motoryzacyjną osobowością.
Pojechalimy, czując fejm i splendor otaczającego nas wielkiego świata pełnego celebrytów.
Dla tego Białasa znani ludzie to codzienność. Polecam pooglądać "Dużego w Maluchu" na Jutubie :)
Jamnik z samego rańca przyjechał pod siedzibę, by dwie godziny później udać się z powrotem do Łodzi na zlot.
Mój Czerwoniak nie mógł przepuścić takiej okazji :)
WTEM na parking podjechał Buick. Ultraniefiligramowa gablota, a właściciel wcale nie mniejszy...
... gdyż to samochód samego Przemysława Salety!
Po cóż przyjechał? A po to, by wsiąść do Malucha i potem na wizji z niego wysiąść, a wiadomo że to niecodzienne wyzwanie zważywszy na jego rozmiary. Niewiele brakowało, a wybrałby mojego!
Lecz skierowali go do innego... Jakoś się wgramolił. Sztukę wysiadania już pokazano w programie na żywo :)
Mój wypełnia tło.
Celebryty wspominają swoje przygody z Maluchami. Niestety nie było to dane pani Rogalskiej, która Fiata 126p nigdy nie posiadała.
Mega upraszczając to Saleta stwierdził, że zaletą Małego Fiata jest możliwość jazdy z dwoma zimnymi łokciami. Natomiast Tomek Kammel i miły Pan od Lotto rozprawiali na temat ich zastosowania w młodości kija od szczotki w celu rozruchu silnika podczas eksploatacji pierwszych swoich Maluchów.
Ostatni klaps, ekipa się zwinęła. Można "na czysto" porobić fotki.
Powiem, że była to fajna przygoda. Osobiście nie wystąpiłem na żywo (może to i lepiej :D), ale Czerwonego widziała cała Polska. O to chodzi!

Miejsce: Siedziba TVP, Warszawa Mokotów
Zdjęcia: Michał Bakuła

1983-1987 Honda Civic Mk.III

Honda tą generacją zapoczątkowała erę charakterystycznych małych kombi będących modelami trzydrzwiowymi popularnego Civika. Z takiej koncepcji zrezygnowała dopiero w 1996 roku wraz z debiutem szóstego wcielenia, której najbardziej sportowa wersja nadwozia już miała pochyloną tylną szybę. Ale to nie to samo.... Zobaczcie, ile jakie wozy kiedyś najczęściej tuningowano na różne sposoby. Właśnie 3d vel kombi Civiki!
Przyznajcie, że za czasów młodych i głupich siusiaków chcieliście taką Hondę ze zderzakami do asfaltu i alumami wielkości kół od traktora, doliczając ognie na drzwiach. No kto nie marzył, z dziecięcą fantazją... :)
OSM. Hmmm.. Otwocka Spółdzielnia Mieszkaniowa, Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska, Ośrodek Szkolenia Motorowego... I tak dalej. Maków Mazowiecki (dawne ostrołęckie), lata '90-'97.

Miejsce: Warszawa Bielany
Zdjęcia: Michał Bakuła

1974-1978 Saab 96

Marcin już mnie dawno ubiegł w sfotografowaniu tego Saaba, ale wcale mu się nie dziwię. Szwedzką ruinę z Sadyby zna bowiem każdy warszawiak choć trochę interesujący się zabytkami, a co za tym idzie ma jej zdjęcia czy też ich cały plik. Widział go m.in. Złomnik (LINK) i nasza niezawodna Agnieszka, publikująca swoje zdobycze na Stadzie Baranów (LINK). Ale ja dumnie się przyznaję, że nie jestem rodowitym mieszkańcem stolicy, więc mały poślizg w odnalezieniu Zielonej Ekscelencji można wybaczyć, jak i również fakt, że dopiero teraz pojawi się on na Naszym Blogu. Tym lepiej. Zobaczycie, co obecnie z niego zostało, bądź co zniknęło, odpadło, zapadło się, itp.
Odnoście tego konkretnego egzemplarza z Sadyby mogę powiedzieć jedno: ABSURD. Cały w sobie, jak i w swoim otoczeniu jest jednym, wielkim absurdem oraz czymś nieprawdopodobnym. Pozwólcie, że przedstawię swoje rozumowanie w punktach...
Po Pierwsze Primo: sam fakt, że to stary Saab. Już mniejsza, że 96tka pod lifcie z lat 70. Takich aut wręcz nie powinno być wtedy w Polsce, a że kilka sztuk tu jakimś cudem trafiło to oddzielna sprawa.
Po Drugie Primo: fakt, że on wrasta na (Po Trzecie Primo) prestiżowej dzielnicy Warszawy, gdzie pomieszkują celebryci w swoich wypasionych willach, a na podjazdach mienią się czarne Beemki. Nie jest to osiedle, nic z tych rzeczy.
I po Czwarte Primo, właścicielem jest człowiek, który na codzień jeździ... Saabem. Co prawda 900tką w cabrio, ale ta informacja może świadczyć o zamiłowaniu tegoż człowieka do szwedzkiej marki. Dlaczego więc gnije od conajmniej 15 lat (!) taką rzadką sztukę jak 96? Dlaczego nie załatwił choćby garażu, wiaty, szałasu dla niego? Coś tu jest nie tak, a śmiem sądzić, że jeszcze pod koniec lat 90 nasz bohater niewiele odstawał od dzisiejszych cacek na żółtych tablicach.
Moim zdaniem dla niego nie ma ratunku. Sparciał konkretnie, a w podłodze na pewno są dziury. Zdążył już się wtopić w otoczenie i widocznie musi tu już zostać. Na tył łez padole, na wieki wieków.
Saab potrafił projektować oryginalne auta. Oczarowała mnie garbusowata linia nadwozia, widzę też analogię do niemieckiego konkurenta w tylnych światłach.
Na wielu forach post tytułowałem "Najzieleńszy element obecnego krajobrazu". Cóż, chyba trafiłem w sedno...
Niedługo tablica zazielenieje. Kwestia czasu.
Niewątpliwie cały Saabik emanuje w przeróżne gadżety/smaczki, jak na przykład te owiewki. Istne dzieło sztuki. W tym przypadku "anioł tkwi w szczegółach" :)
Tylko mnie dziwi fakt, że emblemat jest ciągle na swoim miejscu?
A, byłbym zapomniał. Tak, trzeba się przyznać - dzisiejszego bohatera nie znalazłem sam, bez niczyjej pomocy. I prawdopodobnie w ogóle bym nie odnalazł, bo nigdy nie chodziłem po dzielnicach willowych na poszukiwania tego, co mógłbym Wam pokazać. Bliskie obcowanie z Sadybską Legendą zawdzięczam mojemu dobremu koledze Kamilowi, który od urodzenia mieszka w okolicy i regularnie dogląda Saaba. Właściciel może być spokojny - na pewno nic mu nie zginie z taką ochroną. Wielkie Ci dzięki przyjacielu, jak i za resztę pokazanych stegieńskich klasyków. Ale o nich później :)

Miejsce: Warszawa Sadyba
Zdjęcia: Michał Bakuła

1987-1989 Citroën CX 25 TRD Turbo 2

Tak. Na ulicy Pobliskiej, dzięki Michałowi, mamy możliwość cieszenia naszych oczu mnóstwem egzemplarzy BXów. Francuski model. Żabojady znane są z tego, że robią niezwykle zjawiskowe i ekscentryczne samochody, a CX jest tu niepodważalnym dowodem. Citroëna CX 25 TRD Turbo 2 w wersji 5-drzwiowego fastbacka napotkałem w miesiącu lipcu w słonecznej Gdyni. Rzadka wersja. Na tyle rzadka, że to chyba drugi CX 25 Turbo jakiego widziałem w życiu. Pierwszy to ten z Moto Nostalgii 2011.

Żaluzje.

Podczas fotografowania CXa byłem świadkiem tworzenia nowego muralu w Gdyni. Nie mogłem nie uwiecznić i tego. Więcej o tym pod adresem: http://urbanitewebzine.com/2013/07/15/2501-new-mural-in-gdynia-poland/

Z Pomorza jeszcze coś w zanadrzu jest, no ale to nie teraz. Kolejne okazy pokażę... niedługo.
A na razie mamy tego tyle (KLIK!).

Miejsce: Gdynia, Województwo Pomorskie
Zdjęcia: Maciej Rosłoniec