Pocztówka z Jeleniej Góry

Tydzień temu odwiedziłem, moim zdaniem, jedno z najbardziej klimatycznych miejsc na Dolnym Śląsku, jak nie na przestrzeni całego kraju. Tutaj wszystkie kamienice zieją urokiem i architekturą dawnych lat i żadna zapewne remontu nie ma nawet w planach. Sam zatrzymałem się w willi zbudowanej w stylu, jak to  luźno określiliśmy, "wiktoriańskim", gdyż pokoje były ze 2 razy wyższe niż w współczesnym domu, to samo tyczy się drzwi ważących prawie tyle co zamkowe wrota. Oprócz tego do dyspozycji była drewniana weranda, na której z racji zimnej pogody sobie nie posiedziałem, aczkolwiek w lato bardzo przyjemnie by się tam siedziało na bujanym fotelu, z ciekawą książką na kolanach. Ale co zrobić, końcówka września, czyli bardzo zimne noce, jak to jesienią :)
Ale zaraz, nie wiecie jeszcze, o jakie miasto mi chodzi. Mianowicie o Jelenią Górę, położoną ok. 20 kilometrów od czeskiej granicy. Pojechałem tam w celu odwiedzenia mojego serdecznego przyjaciela Marka, którego znam już od dwóch lat, lecz jedynie za pośrednictwem Gadu-Gadu. Okazało się, że równie dobrze (a nawet lepiej!) nam się rozmawia na żywo, niż pisze. Obaj podzielamy pasję do polskich samochodów, z tym że on specjalizuje się w wyrobach FSO (szczególnie Polonez), a ja w Maluchach. Wspólne zainteresowania są bardzo ważne w zawieraniu przyjaźni i wcale nie przeszkadza w tym dzieląca nas odległość raptem 500 kilometrów :)
Lecz wizyta w Jeleniej Górze odbyła się z jeszcze jednego powodu - co roku, pod koniec września, organizowany jest tam największy w Polsce Jarmark Staroci, który jest znany w całej Europie (o czym świadczy różne pochodzenie sprzedających tam handlarzy). Marek już rok temu mnie zapraszał na to wydarzenie, jednak dopiero teraz udało się wcielić plan w życie. Absolutnie nie żałuję przebytych ponad 1000 kilometrów w dwie strony, gdyż na Jarmarku można było kupić dosłownie wszystko - od pocztówek, książek, modelików aż po stare lampy, zegary, części motocyklowe, a nawet kolekcje kart kredytowych i znaczków. Oczywiście nie wyszedłem o pustych rękach i sprawiłem sobie dwie książki o Maluchu (w tym jedna unikatowa - katalog części zamiennych z 1974 roku za... 10 zł), kilka pocztówek z epoki, współczesną pocztówkę kupioną w zabytkowym tramwaju stojącym na rynku, poduszkę z napisem "Maluch, ale wariat" oraz kultową grę "Mafia" za całe 5 zł. Oprócz niskich cen, Jarmak ma jeszcze jedną zaletę w postaci bardzo życzliwych sprzedawców, skorych do targowania i nie emanujących chamstwem, które możemy spotkać na warszawskich targowiskach. Dlatego też robienie tam zakupów było czystą przyjemnością dla mnie, i mojego portfela :)
Huhu, ale się rozgadałem. A przecież nie piszę tego posta tylko po to, żeby Wam ukazać walory Jeleniej Góry od strony przyrodniczej czy społecznej. Mimo, iż gościłem tam tylko w sobotę, zdążyłem złapać kilka motoryzacyjnych aspektów, głównie dzięki wskazówkom Marka. A więc lecim z nimi odpowiednio do pory dnia:
Z samego rana przy dworcu autobusowym przywitał nas niby zwykły Polonez. Właśnie, niby. O jego niezwykłości uświadamia nas naklejka z tyłu mówiąca że pod maską drzemie silnik 2.0 GLE. O Poldofordach (Polonezach wyposażonych w dwulitrowy silnik Forda Sierry) już wcześniej coś słyszałem, ale podobnież te motory montowali w tzw. Przejściówkach, czyli w rocznikach od 1989 do 1991. Mój drugi Friend Grzegorz, specjalista ds. Polonezów z tych wcześniejszych lat wyjaśnił mi, że istniała krótka seria Wąskich Caro z tymi silnikami. I dlatego co do egzemplarza jeleniogórskiego są pewne wątpliwości, bo pochodzi z nowszych wypustów Caro, czyli te z szerszym rozstawem tylnych kół. A takie już nie były Poldofordami. O co więc tu chodzi? Marek ma do niego niedaleko, więc postara się czegoś więcej dowiedzieć :)
Dochodzimy już do dworca. Jelenia Góra jest jednym z bardzo niewielu polskich miast, w którym MPK nadal eksploatuje dużą ilość autobusów marki Jelcz. Oczywiście, przeważnie są to ich nowe wyroby jak Salusy czy Mastero, ale znane i doświadczone M11-stki również czasami podjeżdżają na przystanki. A kiedy ja ostatnio jechałem takim Jelczem?... Chyba w podstawówce, bo odkąd pamiętam po Otwocku jeżdżą Miniaki-Mercedesy :)
Wchodzimy już na uliczki wokół Rynku, gdzie handlarze już się porozstawiali, gotowi do zażartych targów z ludźmi głodnymi ciekawych antyków w swoich domach. Na jednej z nich przywitał nas Maluszek przerobiony na reklamę, którego ochrzciliśmy "Wannowozem" :D
Trochę połaziliśmy i natknęliśmy się na wieżę udostępnioną dla turystów ZA DARMO. I jak tu nie skorzystać, więc postanowiłem obejrzeć panoramę miasta. Łapcie taką widokówkę na główną ulicę z zagadką w tle. Brzmi ona: znajdź polskie auto :)
Wracamy z powrotem na Jarmark i trafiliśmy na jego drugi koniec. Tam jest zlokalizowana restauracja o wdzięcznej nazwie "Czar PRLu". Nie jest więc przypadkiem, że wozem reklamującym jest pochodzący z tamtego okresu Duży Fiat, a obok dwa polskie rowery.
Po 3 godzinach postanowiliśmy zwiedzić nieco resztę miasta, z dala od Rynku. Podczas spaceru obok nas podjechał bardzo klimatyczny Jelczyk, tym razem nie autobus.
Kierujemy się z powrotem do Uniaka mojego przewodnika i zahaczamy po drodze na ciekawe zaplecze pewnego warsztatu w postaci dwóch rzadkich Volvo 480...
 ... Maluszka na typowych, czarnych jeleniogórskich blachach...
 ... i Wartbiego (z czarnym grillem, Maćku :D), którego los pozbawił zderzaków.
Mówimy sobie: dość tego zwiedzania, pora sprawdzić, czy działa zakupiona przeze mnie za 5 zł Mafia. Po drodze Marek pokazał mi chyba jedynego Borewicza w Jeleniej. Niestety, porzuconego. Ale przynajmniej ma plandekę...
A już w Sobieszowie (dzielnicy miasta położonej bliżej Szklarskiej Poręby) miałem okazję pokontemplować naturę i wczuć się w ciszę opuszczonej i zapomnianej stacji kolejowej. I pomyśleć, że jeszcze rok temu co pół godziny zatrzymywał się tu pociąg... Miejsce niezwykle wciągające, polecam właśnie tutaj porozmyślać sobie na temat okresu PRLu :)
To by było na tyle, gdyż gościłem w Jeleniej Górze tylko jedną sobotę, by następnego dnia udać się do Bydgoszczy. Tam też nie próżnowałem i kilka zdjęć zrobiłem, lecz auta nie są aż tak ciekawe jak te spotkane na Dolnym Śląsku. Dziękuję mojemu przyjacielowi za miło spędzony dzień i pokazanie mi w telegraficznym skrócie najciekawszych miejsc Jeleniej Góry. Obiecuję, że na pewno tam wrócę, tym razem na dłużej - zatem wtedy spodziewajcie się jeszcze więcej jeżdżących tam klasycznych aut :)

Miejsce: Jelenia Góra (Województwo Dolnośląskie)
Zdjęcia: Michał Bakuła

2 komentarze:

Marek pisze...

No mega proszę pana :D mega bardzo miło mi się to czyta i cieszę się że ktoś chwali to moje miasto :D

Wracaj jak najszybciej i całą reszte czytelników zapraszam do jeleniej :)

Qropatwa pisze...

Ja też ostatnio przebywałem w Jeleniej, robiłem nawet jakieś materiały na miks ale szybko się poddałem. Chyba nie ma drugiego tak dużego miasta z tak małym potencjałem złomu na ulicach. Na całem Zabobrzu stoją może ze 2 maluchy, a to podobno największe blokowisko w Polsce. Grstki, że udało Ci się ustrzelić tak dużo.