Historia spotkania przeze mnie tego Malucha jest nieco nietypowa, dlatego cofnijmy się rok wstecz...
Moi dwaj kompanie z Mińska Mazowieckiego podczas przejażdżki rowerowej dostrzegają na jednej z działeczek żółtego Malucha z chromowanymi zderzakami. Czem prędzej zrobili zdjęcia, nawiązali wymianę zdań z właścicielem, po czym pośpiesznie udali się do najbliższego miejsca z dostępną siecią elektryczną, by natychmiast wysłać mi prostokątne dowody na poparcie widoku przed chwilą widzianego. Oczy wytrzeszczywszy, oddech wypuściwszy, ręce na głowę założywszy dostrzegłem śliczne, plastikowe, czarne otwockie tablice WSA, czyli samiutki początek wydawania! Mało tego, nie miałem go w swoich zbiorach, a wydawać się mogło że miasto obleciałem na stodwa. Ha, właśnie. Oprócz przyblokowych garaży...
Kilka dni temu kumpel pracujący przy jednym z takowych kompleksów garażowych dał mi cynk, że widział wypchniętego żółtego Malucha i właściciela czytającego obok niego gazetkę. Ze swojej uprzejmości, jak i obywatelskiego obowiązku, zrobił wybitnie szpiegowskie zdjęcie. Poznałem delikwenta - TO TEN! Po roku niepewności w końcu dowiedziałem się, gdzie go znaleźć. I dzisiaj, dzięki uprzejmości tamtegoż przyjaciela-informatora imieniem Mateusz, po upewnieniu się że faktycznie Pan wyprowadził Fiata przed garaż, wybrałem się na pogawędkę :)
To co zobaczyłem, długo nie zapomnę. Blask bił z jego 34-letnich blach, a wyprowadzone przed garażyk rowery przeniosły mnie w czasie. Pan Właściciel siedział sobie na stołeczku, czytając instrukcję użytkowania podkaszarki spod Pomarańczowej Marki. Bardzo chętnie wdał się w rozmowę na temat swojego samochodu, opowiadając że faktycznie jeździ co jakiś czas na działeczkę pod Mińsk, a do bardziej lokalnego transportu używa pojazdu napędzanego własnymi mięśniami, stąd całkowity przebieg Malucha wynosi zaledwie 27 tysięcy kilometrów. I to pięknie widać na karoserii nie mającej ani jednej wgniotki czy ingerencji współczesnych sprzętów lakierujących. Po prostu - ten 126p jest ORYGINALNY, całkowicie. Pan nawet nie posiada zbyt wielu części do niego, bowiem jeszcze nigdy nie było mu nic potrzebne, a Maluch nie zamierza się jeszcze o nie prosić. Podczas konwersacji jedynie zapytał mnie, czy mam jakieś chlapacze, najlepiej lewy tylny (wysokie krawężniki robią swoje, przez co się podarł). Tak się złożyło, że posiadałem ok. 10 sztuk i podarowałem mu dwa najładniejsze, jeszcze nigdy nie zakładane. Ucieszony Pan chciał mi wcisnąć pieniądze, lecz spotykając się z moją odmową ruszył do garażu, przeszukując szuflady i pudła chcąc znaleźć coś w ramach podziękowania. Chwilę potem wyciągnął książkę w zielonej chroniącej okładce, którą okazała się być Naprawa samochodów Polski Fiat 126p i widząc mój entuzjazm (dokładnie takiej mi brakuje w kolekcji), bez zastanowienia mi ją podarował. Tym oto sposobem każdy był zadowolony :)
Zapytałem o możliwość zrobienia zdjęcia, jednakże nie chciałem robić wielkiej sesji i cyknąłem trzy, moim zdaniem wystarczające fotki. Stanu samochodu nigdy całkowicie nie oddadzą, trzeba to zobaczyć osobiście.
I tak upłynęło czwartkowe popołudnie. Na długiej rozmowie oraz nietypowej transakcji. Dziękuję Panu Imienia Niewiadomego (jakoś tak wyszło) za pokazanie Fiacika, przy którym wszystkie odmalowane i przepolerowane sztuki chowają się po kątach. W nim wszystko jest fabryczne, bez niczyjej ingerencji. To się bardzo ceni, a przy dzisiejszych realiach jest prawie niespotykane.
Wyrazy wdzięczności również kieruję do Mateusza, który podzielił się ze mną tym co widział i pomógł zaaranżować spotkanie. Bez niego do tej pory bym był w ciemnym czymś, jeśli chodzi odnalezienie widzianego w sąsiednim powiecie Malucha :)
Oprócz niezwykłego przeżycia, mam kolejnego otwockiego klasyka do odnotowania. Od tej pory częściej będę zachodził na garaże :)
Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła
Moi dwaj kompanie z Mińska Mazowieckiego podczas przejażdżki rowerowej dostrzegają na jednej z działeczek żółtego Malucha z chromowanymi zderzakami. Czem prędzej zrobili zdjęcia, nawiązali wymianę zdań z właścicielem, po czym pośpiesznie udali się do najbliższego miejsca z dostępną siecią elektryczną, by natychmiast wysłać mi prostokątne dowody na poparcie widoku przed chwilą widzianego. Oczy wytrzeszczywszy, oddech wypuściwszy, ręce na głowę założywszy dostrzegłem śliczne, plastikowe, czarne otwockie tablice WSA, czyli samiutki początek wydawania! Mało tego, nie miałem go w swoich zbiorach, a wydawać się mogło że miasto obleciałem na stodwa. Ha, właśnie. Oprócz przyblokowych garaży...
Kilka dni temu kumpel pracujący przy jednym z takowych kompleksów garażowych dał mi cynk, że widział wypchniętego żółtego Malucha i właściciela czytającego obok niego gazetkę. Ze swojej uprzejmości, jak i obywatelskiego obowiązku, zrobił wybitnie szpiegowskie zdjęcie. Poznałem delikwenta - TO TEN! Po roku niepewności w końcu dowiedziałem się, gdzie go znaleźć. I dzisiaj, dzięki uprzejmości tamtegoż przyjaciela-informatora imieniem Mateusz, po upewnieniu się że faktycznie Pan wyprowadził Fiata przed garaż, wybrałem się na pogawędkę :)
To co zobaczyłem, długo nie zapomnę. Blask bił z jego 34-letnich blach, a wyprowadzone przed garażyk rowery przeniosły mnie w czasie. Pan Właściciel siedział sobie na stołeczku, czytając instrukcję użytkowania podkaszarki spod Pomarańczowej Marki. Bardzo chętnie wdał się w rozmowę na temat swojego samochodu, opowiadając że faktycznie jeździ co jakiś czas na działeczkę pod Mińsk, a do bardziej lokalnego transportu używa pojazdu napędzanego własnymi mięśniami, stąd całkowity przebieg Malucha wynosi zaledwie 27 tysięcy kilometrów. I to pięknie widać na karoserii nie mającej ani jednej wgniotki czy ingerencji współczesnych sprzętów lakierujących. Po prostu - ten 126p jest ORYGINALNY, całkowicie. Pan nawet nie posiada zbyt wielu części do niego, bowiem jeszcze nigdy nie było mu nic potrzebne, a Maluch nie zamierza się jeszcze o nie prosić. Podczas konwersacji jedynie zapytał mnie, czy mam jakieś chlapacze, najlepiej lewy tylny (wysokie krawężniki robią swoje, przez co się podarł). Tak się złożyło, że posiadałem ok. 10 sztuk i podarowałem mu dwa najładniejsze, jeszcze nigdy nie zakładane. Ucieszony Pan chciał mi wcisnąć pieniądze, lecz spotykając się z moją odmową ruszył do garażu, przeszukując szuflady i pudła chcąc znaleźć coś w ramach podziękowania. Chwilę potem wyciągnął książkę w zielonej chroniącej okładce, którą okazała się być Naprawa samochodów Polski Fiat 126p i widząc mój entuzjazm (dokładnie takiej mi brakuje w kolekcji), bez zastanowienia mi ją podarował. Tym oto sposobem każdy był zadowolony :)
Zapytałem o możliwość zrobienia zdjęcia, jednakże nie chciałem robić wielkiej sesji i cyknąłem trzy, moim zdaniem wystarczające fotki. Stanu samochodu nigdy całkowicie nie oddadzą, trzeba to zobaczyć osobiście.
I tak upłynęło czwartkowe popołudnie. Na długiej rozmowie oraz nietypowej transakcji. Dziękuję Panu Imienia Niewiadomego (jakoś tak wyszło) za pokazanie Fiacika, przy którym wszystkie odmalowane i przepolerowane sztuki chowają się po kątach. W nim wszystko jest fabryczne, bez niczyjej ingerencji. To się bardzo ceni, a przy dzisiejszych realiach jest prawie niespotykane.
Wyrazy wdzięczności również kieruję do Mateusza, który podzielił się ze mną tym co widział i pomógł zaaranżować spotkanie. Bez niego do tej pory bym był w ciemnym czymś, jeśli chodzi odnalezienie widzianego w sąsiednim powiecie Malucha :)
Oprócz niezwykłego przeżycia, mam kolejnego otwockiego klasyka do odnotowania. Od tej pory częściej będę zachodził na garaże :)
Miejsce: Otwock, Województwo Mazowieckie
Zdjęcia: Michał Bakuła
4 komentarze:
super;)
Ooo, konesery z allegro by się o niego pozabijali :P
Smakowity, chociaż bez listew drzwiowych byłby smakowitszy. Jakoś mi nie leżą w połączeniu z chromowanymi zderzakami.
No to prawda, trochę nie trafiły te listwy w wersję wyposażenia. Trafiały się w Komfortach, podczas gdy ten mi wygląda na zwykłego Standarda.
Prześlij komentarz