Na wielkanocny wieczór przygotowałem jajeczko. Rdzawe, nawet absolutnie nie przypominające kurzego wyrobu. Aczkolwiek ktoś mógł nim kiedyś jeździć jak na jajku...
Przez krótki czas.
Podejrzewam, że czegoś takiego oczekiwaliście ostatnimi czasy. A kiedy uszczęśliwiać naród jak nie w Wielkanoc?
Najpierw kilka suchych faktów odnoście dzisiejszego bohatera. Fiat 126p, jak każdy widzi. Aczkolwiek wyjątkowy. Pochodzi z pierwszej serii produkcyjnej wyróżniającej się przede wszystkim tylną klapą Bambino (z dodatkowymi kratkami) i mniej widocznymi szczegółami jak uszczelki z klinem, licznik Kapliczka do 130 km/h, felgi Cytrynki stosowane już w ostatnich Fiatach 500 oraz chromowane obwódki reflektorów. Te Maluchy składane były po części z włoskich części (dobór słów na 126!), a ich produkcja zakończyła się z rokiem 1977 wraz z wniesieniem pierwszych poważniejszych modernizacji. Auto utraciło wtedy cenną dziś klapę i wspomniane smaczki na rzecz tańszych w produkcji, przeważnie gumowych i plastikowych. Zresztą normalna sprawa - pierwsze lata od premiery auto ma kusić, a gdy znajdzie grono klienteli można go upraszczać do woli. Przecież i tak kupią, bo mają wyjście?
Ba. To był nawet trend, obecnie wprawiający w konsternację.
O jego żywocie nie napisze się książki, podejrzewam że nawet eseju. Domyślacie się dlaczego?
Bo mimo siły wieku, Fiacik ma iście ubogi w doświadczenia życiorys. No bo nad czym rozmyślać, jak pierwsze 20 lat gnijesz pod blokiem wśród osiedlowej cebuli, a następne 20 wśród wykwintnych willi statecznych garniturków? On się w życiu nie najeździł, to mogę zagwarantować, a jego postój wśród ursynowskich bloków jest udokumentowany zdjęciami z przełomu tysiącleci. W tym miejscu nieprzerwanie się wtapia od conajmniej 15 lat. Minimum!
Ale czy konieczne jest usilne przekonywanie że mam rację?
Podręcznikowy przykład reakcji plastiku na promienie słoneczne. Wydawnictwa już wydzwaniają o wykupienie praw autorskich.
Wybite okienko pozwala dokładniej przyjrzeć się beżowemu wnętrzu i charakterystycznej dla pierwszych 126p kierownicy (akurat ona i siedzenia spowite są pokrowcami). Mimo usilnych chęci, unieruchomione drzwi nie pozwoliły dostać się do środka w tradycyjny sposób.
Przód trzyma się na szpachlach, albowiem x lat temu wóz miał dzwona. Stąd rozkład przedniej części przebiega trymigowym tempem.
Śpiewamy dziś radosne "Alleluja". Jemu nie zanosi się na zmartwychwstanie, choćby świat stanął na głowie, Słońce zaćmiło, a ziemia zatrzęsła. Pomoże jedynie ponowne wyprodukowanie w FSMie...
Impasybul.
Przez krótki czas.
Podejrzewam, że czegoś takiego oczekiwaliście ostatnimi czasy. A kiedy uszczęśliwiać naród jak nie w Wielkanoc?
Najpierw kilka suchych faktów odnoście dzisiejszego bohatera. Fiat 126p, jak każdy widzi. Aczkolwiek wyjątkowy. Pochodzi z pierwszej serii produkcyjnej wyróżniającej się przede wszystkim tylną klapą Bambino (z dodatkowymi kratkami) i mniej widocznymi szczegółami jak uszczelki z klinem, licznik Kapliczka do 130 km/h, felgi Cytrynki stosowane już w ostatnich Fiatach 500 oraz chromowane obwódki reflektorów. Te Maluchy składane były po części z włoskich części (dobór słów na 126!), a ich produkcja zakończyła się z rokiem 1977 wraz z wniesieniem pierwszych poważniejszych modernizacji. Auto utraciło wtedy cenną dziś klapę i wspomniane smaczki na rzecz tańszych w produkcji, przeważnie gumowych i plastikowych. Zresztą normalna sprawa - pierwsze lata od premiery auto ma kusić, a gdy znajdzie grono klienteli można go upraszczać do woli. Przecież i tak kupią, bo mają wyjście?
Ba. To był nawet trend, obecnie wprawiający w konsternację.
O jego żywocie nie napisze się książki, podejrzewam że nawet eseju. Domyślacie się dlaczego?
Bo mimo siły wieku, Fiacik ma iście ubogi w doświadczenia życiorys. No bo nad czym rozmyślać, jak pierwsze 20 lat gnijesz pod blokiem wśród osiedlowej cebuli, a następne 20 wśród wykwintnych willi statecznych garniturków? On się w życiu nie najeździł, to mogę zagwarantować, a jego postój wśród ursynowskich bloków jest udokumentowany zdjęciami z przełomu tysiącleci. W tym miejscu nieprzerwanie się wtapia od conajmniej 15 lat. Minimum!
Ale czy konieczne jest usilne przekonywanie że mam rację?
Podręcznikowy przykład reakcji plastiku na promienie słoneczne. Wydawnictwa już wydzwaniają o wykupienie praw autorskich.
Wybite okienko pozwala dokładniej przyjrzeć się beżowemu wnętrzu i charakterystycznej dla pierwszych 126p kierownicy (akurat ona i siedzenia spowite są pokrowcami). Mimo usilnych chęci, unieruchomione drzwi nie pozwoliły dostać się do środka w tradycyjny sposób.
Przód trzyma się na szpachlach, albowiem x lat temu wóz miał dzwona. Stąd rozkład przedniej części przebiega trymigowym tempem.
Śpiewamy dziś radosne "Alleluja". Jemu nie zanosi się na zmartwychwstanie, choćby świat stanął na głowie, Słońce zaćmiło, a ziemia zatrzęsła. Pomoże jedynie ponowne wyprodukowanie w FSMie...
Impasybul.
Zdjęcia: Michał Bakuła
8 komentarzy:
Nic tylko rąbnąć tą rzadką tylną klapę i rzucić na allegro "JEDYNATAKAKLAPA DLA KONESERA 10 000 zł!!!!"
Faktycznie musi stać tam bardzo długo.
Ładnie sobie wrósł.Czy one już w tamtych rocznikach miały otwory pod mocowanie uchylnych szyb czy to jakaś późniejsza rzeźba?
Miały już i te :)
Czy on tam nadal stoi?
Czy ma w ogole wlasciciela?
Aktualne? Proszę o nr tel z chcecia kupię bo nawet bez kwitów i się nim zajmę
No klapa fajna
Ciekawy blog i fajne inspiracje!
Prześlij komentarz