Coś z cyklu "Kochamy beznadziejny rosyjski (w tym przypadku ukraiński) tuning". Tylko oni potrafią do takich aut jak stare Wołgi i Łady pakować nowiutkie plastikowe owiewki, kołpaki za cenę trzech czekolad i lusterka rodem z nowego tysiąclecia. Wszystko strasznie do siebie nie pasuje, ale dzięki temu od razu poznamy pochodzenie samochodu. Wypadałoby palnąć jeszcze "Jeździłbym", ale coś nagle mi zdrętwiały palce...
Zdjęcia: Michał Bakuła
1 komentarz:
Prześlij komentarz