Rzecz dzieje się jakoś w lutym. Dobry mój kolega i również Maluchomaniak, zwą go Radek, trzeci dzień z rzędu chwali mi się kolejnym pięknym inaczej znaleziskiem na swojej uroczej wsi, nazwy nie zapamiętanej. "Nosz cholera jasna, nie czekam. Chrzanić zimno, jadę!". Dobrze zrobiłem, bowiem wtedy liście jeszcze śpią i dzięki temu wszycho widać jak sobie kto życzy.
Zatem nie czekajmy, tylko przenieśmy się tam, gdzie słychać tylko ptaki, plus aktualnie komary. I rzecz jasna, chrupiącą rdzę.
Kierunek - las. Od głównej trasy odchodzi dróżka, a na niej Polonez. 50 metrów wgłąb i mamy to.
Aro na czarnej, no nie powiem co myślę.
Z opowiadań Radka dowiedziałem się, że gościa (w sensie właściciela tego pospólstwa) zwą Ozyrys. Dlaczego to już wolę nie widzieć. Natomiast sprawdzoną informacją jest fakt, że na podwórku ma tryliard kół od Malucha, dach od Syreny i sraczkowatego Wartburga. Chyba dość.
Mniejszy Niebieski już za to nie jego - Radek do zwiadów użyczył nam swoje oczko w głowie. Zabraliśmy jeszcze Łukasza, rdzennego mieszkańca Mińska-Śródmieście.
Żuki som wszendzie.
Czas się zatrzymał. Mentalnie i fizycznie.
Ach, nie pochwali się nowiutką powłoką lakierniczą spod pędzla.
No ale ten mieli coyones. Chociaż Otwock nie śpi :)
Czeka aż ta wojna wybuchnie. Wtedy się na coś przyda.
Tam nawet mają motory z koszami.
Artystycznie zakurzony.
Znowu Żuk, znowu na górce.
Może gorrrrące Bałkany? Akurat na dzisiejszą normę pogodową.
GDZIE WY ROBICIE TE ZDJENCIA
Zakaz wstępu człekokształtnym, stąd Jelcz popadł w agonię.
Najcenniejsze na koniec, z megaszpiegowskiej perspektywy. Jedynie Ci szukający gratów i mieszkający w tej wsi są w stanie dostrzec dalekie zarysy czegoś czerwonego owalnego chowającego się za masą sztachet, ksztoli i worków. Dlaczego? Z ulicy nie ma opcji na dojrzenie, chyba że podejdziesz do bramy. Ale komuś się chce dokładnie badać zawartość kryjącą się na KAŻDYM podwórku? Z reguły się powoli jedzie i wytężonym wzrokiem szuka. Tutaj tak się nie da, a ja mimo świadomości że gdzieś niedaleko on wrasta, nie mogłem się dopatrzeć. No dobrze, wiemy że jest. Radek jako tutejszy pokazał nam tajną drogę przez las, co tylko podkręciło adrenalinę towarzyszącą uczuciu, że idziemy na opuszczone podwórku z wrakiem Garbusa. W końcu dotarliśmy przed niedawno stawiany budynek, aczkolwiek opuszczony. Obok drzewa i masa rupieci. Ale gdzie Owalny? Wytęż wzrok i znajdź - jest. Hen hen od nas, widać tylko dach. Cóż, idziemy wzdłuż ogrodzenia, bo lepiej nie robić nielegalnego wjazdu na teren. W końcu się wyłania..
Przeszliśmy 100 metrów w chaszczach, i dopiero go widzimy. Jakieś ma wąskie okienka, więc sugeruje dobry rocznik. A jeszcze fakt, którego nie widać - czarne blachy.
Od przodu nie dało się nic zrobić, bo wyrosła nam szopa. Niemniej czuję, że tu wrócimy. Może jakoś niedługo, gdy tonie wśród zieleni i daje schronienie faunie podmińskich lasów...
Wszystko. Ale to dopiero zalążek potencjału tego rejonu, bowiem poznałem bardzo ciekawą osobę znającą ultrawypaśną miejscówkę, też w powiecie mińskim. Qropatwa, szykuj sznycle, bo będzie mięsiście :)
Zatem nie czekajmy, tylko przenieśmy się tam, gdzie słychać tylko ptaki, plus aktualnie komary. I rzecz jasna, chrupiącą rdzę.
Kierunek - las. Od głównej trasy odchodzi dróżka, a na niej Polonez. 50 metrów wgłąb i mamy to.
Aro na czarnej, no nie powiem co myślę.
Z opowiadań Radka dowiedziałem się, że gościa (w sensie właściciela tego pospólstwa) zwą Ozyrys. Dlaczego to już wolę nie widzieć. Natomiast sprawdzoną informacją jest fakt, że na podwórku ma tryliard kół od Malucha, dach od Syreny i sraczkowatego Wartburga. Chyba dość.
Mniejszy Niebieski już za to nie jego - Radek do zwiadów użyczył nam swoje oczko w głowie. Zabraliśmy jeszcze Łukasza, rdzennego mieszkańca Mińska-Śródmieście.
Żuki som wszendzie.
Czas się zatrzymał. Mentalnie i fizycznie.
Ach, nie pochwali się nowiutką powłoką lakierniczą spod pędzla.
No ale ten mieli coyones. Chociaż Otwock nie śpi :)
Czeka aż ta wojna wybuchnie. Wtedy się na coś przyda.
Tam nawet mają motory z koszami.
Artystycznie zakurzony.
Znowu Żuk, znowu na górce.
Może gorrrrące Bałkany? Akurat na dzisiejszą normę pogodową.
GDZIE WY ROBICIE TE ZDJENCIA
Zakaz wstępu człekokształtnym, stąd Jelcz popadł w agonię.
Najcenniejsze na koniec, z megaszpiegowskiej perspektywy. Jedynie Ci szukający gratów i mieszkający w tej wsi są w stanie dostrzec dalekie zarysy czegoś czerwonego owalnego chowającego się za masą sztachet, ksztoli i worków. Dlaczego? Z ulicy nie ma opcji na dojrzenie, chyba że podejdziesz do bramy. Ale komuś się chce dokładnie badać zawartość kryjącą się na KAŻDYM podwórku? Z reguły się powoli jedzie i wytężonym wzrokiem szuka. Tutaj tak się nie da, a ja mimo świadomości że gdzieś niedaleko on wrasta, nie mogłem się dopatrzeć. No dobrze, wiemy że jest. Radek jako tutejszy pokazał nam tajną drogę przez las, co tylko podkręciło adrenalinę towarzyszącą uczuciu, że idziemy na opuszczone podwórku z wrakiem Garbusa. W końcu dotarliśmy przed niedawno stawiany budynek, aczkolwiek opuszczony. Obok drzewa i masa rupieci. Ale gdzie Owalny? Wytęż wzrok i znajdź - jest. Hen hen od nas, widać tylko dach. Cóż, idziemy wzdłuż ogrodzenia, bo lepiej nie robić nielegalnego wjazdu na teren. W końcu się wyłania..
Przeszliśmy 100 metrów w chaszczach, i dopiero go widzimy. Jakieś ma wąskie okienka, więc sugeruje dobry rocznik. A jeszcze fakt, którego nie widać - czarne blachy.
Od przodu nie dało się nic zrobić, bo wyrosła nam szopa. Niemniej czuję, że tu wrócimy. Może jakoś niedługo, gdy tonie wśród zieleni i daje schronienie faunie podmińskich lasów...
Wszystko. Ale to dopiero zalążek potencjału tego rejonu, bowiem poznałem bardzo ciekawą osobę znającą ultrawypaśną miejscówkę, też w powiecie mińskim. Qropatwa, szykuj sznycle, bo będzie mięsiście :)
Zdjęcia: Michał Bakuła
10 komentarzy:
No, no - dobre materiały.
O, dobra porcja złomu!
Wypaliło mi oczy!
Te zdjęcia są tak polskie...jeszcze ten GrandCzirok na irlandzkich blachach...JEZU!
Klimatycznie. No i sporo czarnej blach czyli to co wszyscy lubią :) Najlepsza jest ta fotka z gnijącym białym Maluchem
Heheh, te irlandzkie blachy podkreślają polskość naszych wsi :) A czarnych blach rzecz jasna nie brakuje, nawet na Garbusie.
ooo i jeszcze Zastava, dobre auto :)
Łuszcząca się olejna z drewnianej skrzyni, Aro 243 na czarnych i Uazik - jak tam pięknie ...
Jeżdżąca kremowa Zastavka - standard i norma :)
Jelczem z podwyższanymi burtami - pojeździłbym.
Najpierw wypadałoby wyciągnąć go z chaszczy. Ale nie pozwala nam na to tablica! :)
Znak w sensie na drewnianej chacie.
Jak zwykle super relacja, no i okazało się że polskie wsie pod tym względem mają spory potencjał :)
Prześlij komentarz